czwartek, 28 lutego 2013

2. W wąskim gronie.

Siedziałem zagrzebany w górze miękkich poduszek na łóżku i szperałem w moim laptopie. Szukałem dokładnie jakiś fajnych miejsc, gdzie mógłbym spędzić czas z chłopakami i trochę podpić. Pub w okolicy naszego mieszkania był spoko, ale wydawał mi się z lekka nudny. Tyle lat już tam chodzę, w dodatku prawie codziennie. Była to nasza stała miejscówa. Znałem dokładnie każdy schowek na mopy i każdą najciemniejszą dziurę tego lokalu. Mimo wszystko zawsze tam wracaliśmy. Miałem do tego miejsca cholerny sentyment. W końcu to tam poznałem Gusa i Geo, no i też zaciągnąłem po raz pierwszy Billa, żeby nie gnił sam w tym domu, z pojebanymi rodzicami.
Kiedy zrezygnowany, po nieudanej próbie poszukiwań chciałem zamknąć laptopa, do moich drzwi zapukał cicho bliźniak. Wszedł do środka bez pytania. Znudzony podniosłem na niego wzrok i na chwilę oderwałem się od rzeczywistości. Czarny stał na środku pokoju trzymając się pod boki i szczerzył się do mnie radośnie. Był ubrany w nowe ciuchy i powoli obkręcił się dookoła.
- I jak ci się podoba? Mogę dziś tak wyjść? - zapytał podekscytowany.
Przyglądałem mu się zafascynowany jeszcze przez chwilę. Bardzo podobało mi się ciało Billa. Uwielbiałem oglądać mojego brata. Wszyscy byli zdania, że jest on chudy, ale dla mnie Billy był po prostu bardzo szczupły. Czasami nie mogłem się oprzeć i zwyczajnie dawałem mu klapsa w tyłek, lub gładziłem jego policzek. Było to oczywiście dla żartów, ale nie zmieniało to nigdy faktu, że Bill wydawał mi się bardzo ładny i pociągający. W końcu to mój bliźniak, po części ma to po mnie. Uśmiechnąłem się głupio do swoich myśli i znów spojrzałem na Billa.
- Wyglądasz świetnie, jak zwykle braciszku... - puściłem mu oczko i powoli wstałem z łóżka. Już czas, żeby się przygotować do wyjścia.
- Cieszę się, że ci się podoba. - odwzajemnił mój uśmiech. Pogadaliśmy jeszcze przez chwilę, po czym brat ulotnił się z mojego pokoju.

***

Dziś w domu było w miarę spokojnie. Nawet Gordon z matką siedzieli cicho, co wydawało mi się dziwne. Mimo wszystko i tak, jak mieliśmy to z Tomem w zwyczaju, zamierzaliśmy udać się do naszego klubu. Od tamtego feralnego momentu, kiedy w końcu przełamałem się i spytałem, czy mogę wyjść z Tomem, stało się to już pewnego rodzaju rytuałem. Wychodziliśmy w to znajome miejsce, gdy tylko był czas. Zawsze myślałem, że dredziarz chodzi za każdym razem gdzieś indziej, byleby tylko wyrwać się od tej rzeźni i nudy w domu. Zdziwiłem się jednak, kiedy za każdym razem prowadził mnie to tego samego miejsca, żeby spotkać się z kumplami. W sumie nie przeszkadzało mi to. Traktowałem nasze wyjścia neutralnie. Był to tylko dla mnie rodzaj urozmaicenia czasu. Wszystko, żeby tylko nie zostać samemu w domu z kłócącymi się rodzicami! Zawsze po szkole, nawet kiedy odrobiłem wszystkie lekcje, a na dole znów słyszałem trzaskające szafki i wyzwiska, jakoś siedzenie przy komputerze, słuchanie muzyki, czy pisanie tekstów nie wydawało mi się pociągające. Zdecydowanie wolałem towarzystwo bliźniaka.

*

Szliśmy z dredziarzem chodnikiem. Będąc blisko lokalu, z daleka już widziałem machających nam Gustava i Georga.
- Siemka Tom, siemka Billuś... - Georg obstrzelił mnie wzrokiem i zagwizdał cicho pod nosem. - No, no, no! Ale żeś się dziś odstrzelił, Bill! - poklepał mnie rozweselony po ramieniu i po chwili wszyscy weszliśmy do ciemnego klubu. Dziś tłok był trochę większy niż zwykle, ale i dla nas znalazło się miejsce gdzieś w rogu. Usiadłem na skraju kanapy, koło bliźniaka.

***

Nie wiem co mi było, ale miałem ogromną ochotę urżnąć się dziś w trupa. Zazwyczaj piliśmy kilka kolejek, lub po razie coś mocniejszego. Tego wieczora owładnęła mną silna żądza, aby mocno zaszaleć. Nie obawiałem się o powrót do domu, bo Bill prawie wcale nie pił. Czasem był to mały kieliszek, albo jedna puszka, natomiast nigdy nie tracił kontaktu z rzeczywistością. Myślę, że przychodził tu ze mną za każdym razem, tylko dla towarzystwa. W sumie go rozumiałem. Też nie chciałbym siedzieć sam w domu wieczorami.
- To co chłopaki? Jedziemy dziś po całości? - zapytałem.
- Pewnie! Dawaj czystą! - zapiał wesoło Gustav.
Gutek był raczej spokojnym osobnikiem. Jego dzika natura odzywała się dopiero przy nas, gdy zaczynaliśmy pić lub robić coś innego. Nie był zbytnio rozmowny, wolał konkrety. Dyskusje przeważnie toczyły się między mną, Billem i Georgiem. Gus tylko od czasu do czasu wtrącał swoje zdanie.
Gdy kelnerka przyniosła nasze trunki, od razu zabraliśmy się za rozpracowywanie ich. Cicha, taneczna muzyka sącząca się z głośników i ten przyjemny szum w głowie. To najbardziej lubiłem w tym miejscu.
- Więc co tam u was słychać chłopaki? Jak w szkole? Po co żeś się tak wystroił Bill? - rzucił na początek rozbawiony czymś Geo.
- Spoko w sumie. Dziś w domu nie było żadnej awantury. To aż dziwne! - zaśmiałem się cicho.
- Bo lubię ładnie wyglądać. - dodał cicho bliźniak.
Chyba był z czegoś niezadowolony, bo wydawał się być taki nieobecny duchem.
- Oj rozchmurz się! Masz! - podałem mu jakiś trunek, w większej ilości. Bliźniak bez słowa wziął ode mnie naczynie, po czym pociągnął solidnego łyka. Chyba coś mu leżało na sercu. Może jak promile wejdą mu do krwi, wtedy się otworzy. Wiadomo, alkohol rozplątuje język.

*

Po dobrej godzinie, kiedy przepiliśmy większość tego co stało na stole, przyszedł czas na ostre gadki.
- No to chwal się Tom, kogo ostatnio wyruchałeś? - spytał zaciekawiony Georg.
Niezbyt kontaktowałem ze światem. Moje dzisiejsze życzenie spełniło się, bo już wcześniej, po piątym kuflu czułem, że odfrunąłem. Było mi przyjemnie i błogo. Miałem wrażenie, że Gus i Geo też już nie kontrolowali swoich słów i czynów. Georg wypowiedział to zdanie dziwnie drżącym głosem. Takim podpitym. Zresztą wiedziałem, że obaj wypili tyle co ja. Byliśmy nieźle wstawieni. Jedyną zagadką był w tamtym momencie Bill. Nie wiedziałem jak się trzyma, bo nie zwracałem uwagi ile pije. Znając go, zaprzestał pewnie na tamtym jednym trunku, który mu podałem.
Zacząłem się intensywnie zastanawiać, czy ta dziewczyna, była na pewno dziewczyną. O ile sięgam pamięcią miała, yyy... a może miał? Niee... Przecież ja posuwam tylko piękne i cycate panienki! Chyba zbyt dużo wypiłem. Zaczęło kręcić mi się w głowie i gadałem od rzeczy.
- To była na pewno... - zacząłem głęboko się zastanawiać. Przymknąłem powieki. Przyjemnie szumiało mi w głowie.
Miała czarne, długie włosy i była bardzo szczupła... Oczyma wyobraźni wszystko widziałem. Chwileczkę... Bill?!
Tom nie zdawał sobie sprawy, że w jego krwiobiegu płynęła już tak duża dawka procentów, iż nawet pamięć robiła mu śmieszne psikusy. Tak naprawdę była to ostatnio spotkana w szkolnej bibliotece Ann. Typowa, klasyczna, czarnowłosa piękność, bardzo szczupła z pokaźnym biustem, dająca dupy każdemu. Dredziarz oczywiście miał wielkie dziury w pamięci z powodu spożytego alkoholu, więc nie kojarzył faktów. Pamiętał jedynie, że ostatnie ''coś'', co posuwał, miało czarne włosy i było szczuplutkie. Dokładnie, tak jak jego brat!
Odwróciłem twarz w stronę czarnowłosego i przyjrzałem mu się przez chwilę. Oblizałem się lubieżnie i byłem pewien. Tak! To na stówkę musiał być on!
- To był na pewno mój czarnulek! - podsycony Tom natłokiem myśli, prawie wykrzyczał to zdanie. Natychmiast przysunął się do brata na niebezpiecznie bliską odległość. Przysunął go za biodro bliżej siebie i szybko położył dłoń na jego udzie. Przejechał nią powolnie, od kolana, aż po samo krocze. Zdezorientowany Bill wytrzeszczył oczy.

***

Przez godzinę nie wypiłem zbyt wiele. Jakoś wcześniej zaczęła boleć mnie głowa i już na dzień dobry Georg wypytywał mnie o mój strój. Jakoś popsuł mi się humor.
Przysłuchiwałem się rozmową pozostałej trójki i od czasu do czasu sam też coś dopowiedziałem. Nie chciałem im przerywać, widząc jak namiętnie prowadzą dyskusję. Po krótkiej przerwie, na ''dolewki'', Geo zaczął pikantne tematy. Spytał bliźniaka, kogo ostatnio zaliczył. Jako iż już byłem trochę śpiący i zmęczony, po prostu bez słowa przyglądałem się ich paplaninie. Tom z początku próbował coś powiedzieć, ale nagle urwał. Jego twarz wyrażała wielką zadumę i przemyślenia. Po chwili, po prostu wrzasnął radośnie:
- To był na pewno mój czarnulek!
Z początku nie wiedziałem o kogo chodzi, więc zdziwiłem się lekko, ale gdy spojrzał na mnie dziko i chwycił moje biodro, przeraziłem się!
Pamiętam kilka takich sytuacji, kiedy Tom żartował ze mnie, lub robił dziwne rzeczy, niby dla ''żartów''. Nie robiłem z tego wielkiego halo, bo to w jego zachowaniu naturalne, że czasem klepnie mnie w tyłek, czy powie jakiś sprośny tekścik przy towarzystwie. Takie ot, małe zaczepki. Ale teraz byłem nadludzko wystraszony! To wszystko działo się tak szybko! Po prostu chwycił mnie, po czym przysunął bardzo blisko siebie. Następnie uśmiechnął się jak zboczeniec i przejechał dłonią po moim całym udzie. Wytrzeszczyłem oczy, a Georg zagwizdał donośnie, uśmiechając się z triumfem. Wszyscy byli mocno pijani, nie dało się tego nie zauważyć. Dlatego mój strach urósł jeszcze bardziej. Nie wiedziałem co oni mogą mi zrobić, skoro mój własny bliźniak był już tak schlany, że zaczął majaczyć o tym, iż rzekomo mnie przeleciał. Absurd!
Strąciłem rękę Toma i zacząłem szukać wzrokiem wyjścia. Chciałem jak najszybciej udać się do domu. Nie podobała mi się ta sytuacja.

1. W wąskim gronie.

Znów to samo. Cały dom pękał w szwach od kolejnej kłótni między mamą i Gordonem.
Gordon był z pozoru spokojnym i zwykłym, pracującym mężczyzną, ale pozory często lubią mylić. Naprawdę ojczym był wybuchowym awanturnikiem, stojącym murem za swoimi wszelkimi argumentami.
Mamuśka też była niczego sobie. Wystarczyło, że nie wykona się jakiegoś z jej poleceń i w domu wszyscy nawzajem zaczynali się sztyletować.
Z początku ja i Tom byliśmy przejęci. Wiadomo, małe dzieci i takie wrzaski to niezbyt dobre połączenie. Po latach, kiedy wściekła matka lub odchodzący od zmysłów Gordon zaczynali się awanturować, wtedy ja z bliźniakiem, starsi już i mający swoje problemy i zainteresowania, po prostu wymienialiśmy porozumiewawcze i pobłażliwe uśmiechy i zwyczajnie, niczym nie wzruszeni, zamykaliśmy się w swoich pokojach na piętrze. Te ich wszystkie kłótnie były nudne, a atmosfera w domu niby normalna, ale strasznie monotonna.
Dredziarz miał swoich kumpli - Gustava i Georga. Poznał ich trzy lata temu w pewnym klubie, kiedy zaczął trochę imprezować. To normalne, że chciał choć na chwilę gdzieś się wyrwać, poza dom pełen nudy i ciągłych sprzeczek.  Ja zawsze zostawałem sam, siedząc na swoim łóżku i marząc, aby brat choć jednego wieczora został razem ze mną, podczas napiętej atmosfery między rodzicami. Nigdy mu tego nie powiedziałem. Mimo tego, że byliśmy bliźniakami i dosyć często rozmawialiśmy, w pewnym sensie wstydziłem się okazać mu moją słabość. Pewnego razu nadszedł taki dzień, kiedy nie mogłem znieść już tej samotności, podczas kolejnej wojny matki z ojczymem. Tom jak zwykle zajrzał na chwilę do mojego pokoju, żeby oznajmić mi, iż wychodzi z Gusem i Geo do klubu się trochę zabawić. Spojrzałem na niego wzrokiem pełnym tęsknoty i w pośpiechu zszedłem z pościeli. Wybiegłem z pokoju i przytrzymałem go delikatnie za dłoń, patrząc mu prosto w czekoladowe tęczówki z obawą.
- Tom... - szepnąłem cicho. - Czy mógłbym iść... Z tobą...? - powiedziałem to głosem tak pełnym niepewności, jakbym wyznawał mu jakiś ciążący sekret.
Tom patrzył na mnie przez chwilę, po czym zamyślił się. Cały czas badawczo przyglądał się mojej twarzy.

***

Nie mogłem zrozumieć, dlaczego Bill jest taki skruszony i wystraszony. Przecież to oczywiste, że może ze mną chodzić gdzie chce i to bez przyzwolenia. Zacząłem imprezować, bo głowa dosłownie mi pękała słysząc jakieś durne oskarżenia matki. Szczerze mówiąc zastanawiałem się, czemu ona w ogóle za tego Gordona wyszła, skoro nie ma dnia bez jakiejś kłótni i tłuczących się naczyń? Chyba nigdy nie zrozumiem tej kobiety. Z ojcem było tak samo. Dlatego też między innymi się z nim rozwiodła. To, co robiła, było po prostu śmieszne i nigdy niestety to do niej nie docierało.
Na pewnej z imprez w klubie poznałem Gustava i Georga. Spoko chłopaki, od razu zaczęliśmy ze sobą dobrze się dogadywać i w sumie znamy się już przez trzy lata. Nie mogłem zrozumieć brata, dlaczego ciągle wieczorami zostaje w domu. Nigdy nie szukał sobie jakiegoś zajęcia a widziałem, że wojny domowe znosił tak samo źle jak ja. Nie przyszło mi do głowy, żeby zaproponować mu wspólne wyjścia, ale najwidoczniej sam się przełamał, bo wyglądał na naprawdę wytłamszonego spędzając tyle lat samotnie w swoim pokoju, kiedy mnie nie było.

***

- Jasne Billy, szykuj się i idziemy! Poznasz w końcu Gusa i Geo. - puściłem jego dłoń i uśmiechnąłem się lekko na jego słowa. Ucieszyło mnie to, że mimo wszystko brat ma ochotę na spędzanie ze mną czasu i zapoznawanie mnie ze swoimi kumplami. Mimo jego charakteru i dominującego stylu bycia, dla mnie zawsze był w miarę łagodny i normalny. Czasem sami też się sprzeczaliśmy i dochodziło między nami nawet do rękoczynów, ale nigdy nie odbywało się to w takim stopniu, jaki prezentowali dorośli w tym domu. Żenujące.
Mój wygląd był bardzo wyzywający, jak określała to matka. Byłem bardzo chudy, nosiłem przeważnie obcisłe rzeczy, miałem długie, pomalowane na czarno paznokcie i mocny makijaż. Taki się sobie zawsze podobałem i mimo licznych docinek ze strony świata, nigdy z tego nie zrezygnuję. Czuję się w stu procentach sobą. Przeważnie byłem wdzięczny Tomowi za to, że nigdy się do tego nie przyczepił. Był przykładnym, wspierającym bliźniakiem.

*

W ten sposób minęło kilka miesięcy, kiedy Bill razem z dredziarzem wychodzili w każdy wolny wieczór do kluby, żeby spotkać się z Gustavem i Georgiem. Klub według Toma był dosyć neutralnym miejscem. Przeważnie tylko tam się spotykali. Zawsze było dużo alkoholu i rozmowy na każde tematy. Chłopaki od razu bardzo polubili czarnowłosego i bez problemu wkręcili go w swoje wąskie grono. Oczywiście nie obeszło się bez drobnych zaczepek, co do wyglądu Billego, ale to było normalnością. Bill wychodził z bratem co noc, tylko dlatego, żeby nie spędzać czasu w samotności. Nienawidził tego.

***

Witam Was więc. :-)
Obmyśliłam wszystko wczoraj i wpadł mi taki pomysł na nowe opowiadanie. Jeżeli Wam się nie spodoba, usunę je.

poniedziałek, 25 lutego 2013

Na dobry początek. 11/??

Tom kiwnął tylko głową i sięgnął szybko do szafki po lubrykant. Wsmarował wilgotny żel w swojego wzbudzonego członka i rozsunął bardziej moje nogi.
Poczułem jak chłodne i wilgotne palce zagłębiają się w moim wejściu. Z początku czułem tylko lekki dyskomfort, ale gdy bliźniak zaczął rytmicznie poruszać ręką, czułem powoli narastającą przyjemność.
- Aaaaahh.... Mmmm... Toom, już, już!... Ja zaraz skończę! - wydusiłem ledwo, wyginając ciało w cudownej ekstazie. To był mój pierwszy raz. Nie tylko z chłopakiem, ale to był mój pierwszy raz w ogóle. Nigdy wcześniej, raczej nie myślałem o tym, żeby odbyć pełny stosunek, a tym bardziej, żeby ktoś zaspokajał się we mnie. Mimo wszystko, warto było się tego podjąć, to takie elektryzujące!
- Tak szybko? - zdziwił się dredziarz i wysunął palce z mojego wnętrza. Chyba stwierdził, że jestem dosyć rozciągnięty i gotowy na dalszą zabawę, bo po chwili poczułem, jak jego penis, powoli wsuwa się we mnie.
- Au! - krzyknąłem. To już zabolało.
- Zaraz przestanie, Billy... - wyszeptał Tom, głaszcząc mnie przelotnie po nagim i spiętym udzie.
Gdy Tom już był cały we mnie, przez kilka minut nie wykonywał żadnego ruchu, żebym mógł się przyzwyczaić.
- Już Tom, działaj!
Jak na zawołanie. Chłopak z dredami od razu wykonał kilka powolnych ruchów biodrami.
Najpierw czułem tylko ból, ale po chwili moje wnętrze przyzwyczaiło się do dziwnego uczucia. Na miejsce dyskomfortu, weszła tylko i jedynie rozpływająca przyjemność.
- Mmmm... Tom... - jęczałem zaciskając powieki. Tym razem tylko z przyjemności.
Bliźniak pochylił się do mojej twarzy i ucałował krótko moje usta, nadal poruszając leniwie biodrami.
- Obiecuję, że to będzie najlepsza noc twojego życia. - wyszeptał ledwo słyszalnie.
Tom nie był pewien, czy bliźniak kiedykolwiek uprawiał seks. Z góry zakładał, że był to jego pierwszy raz. Nawet nie zdawał sobie sprawy, jak nieomylna była jego intuicja.
Tej nocy, chciał pokazać Billowi, jak bardzo go kocha i jak strasznie mu wstyd za jego poprzednie, niewytłumaczalne zachowanie.
Tom złapał bliźniaka za uda i uniósł lekko do góry. Efekt widoczny był od razu. Czarnowłosy chłopak, w tej chwili wprost darł się z rozkoszy. Natychmiast podniósł powieki, a jego szeroko otwarte oczy zaszły cieniem podniecenia. Tom przyspieszył swoje ruchy. Pod tym kontem, jego członek idealnie trafiał w ''magiczny punkt'' brata, doprowadzając go tym samym na skraj rozkoszy.
Myślałem, że zwariuję! To było takie dobre!
Wraz z rytmicznymi pchnięciami brata, moje jęki stawały się coraz głośniejsze. Mimo tego, że z początku byłem na niego wściekły za to, że skuł mi ręce, teraz byłem mu wdzięczny. To podniecało mnie jeszcze bardziej.
Moja erekcja aż mnie bolała. Mój penis również dopraszał się pieszczot. Wypchnąłem biodra jeszcze bardziej, sugerując bratu o co mi chodzi. Zareagował od razu. Jego wilgotna dłoń zamknęła się szczelnie na moim członku. Po chwili zaczął nią wykonywać rytmiczne ruchy w górę i w dół, zgrywając się z ruchami swoich bioder.
Krzyk to złe określenie. Teraz dosłownie darłem się, głośno jęcząc i błagając, żeby nie przestawał.
- Mmmmm... Taaak, Tom! Aaaaaaa! - oszalałem.
Bliźniak wykonał kilka ostatnich pchnięć, jęcząc równie głośno. Doszliśmy obaj w tym samym momencie. Poczułem jak ciepła maź wypełnia mnie od środka i w tym samym czasie, jak brudzę sobie brzuch moim nasieniem.
Tom opadł na mnie nic nie mówiąc. Czułem jego szaleńczy puls i nierówny oddech. Ja również przymknąłem wykończone powieki i powoli starałem się unormować oddech. Po kilku minutach leżenia w ciszy, bliźniak poruszył się niespokojnie.
- Bill, to było...
- ...cudowne. - skończyłem za niego.
- Tak. Cudowne. - dopowiedział jeszcze i sięgnął ręką nad moją głową, aby odpiąć moje ręce. Po chwili moje kończyny były znów wolne i od razu objęły nagie ciało Toma.
- Dziękuję ci Bill. - usłyszałem tuż koło mojego ucha.
- To ja ci dziękuję Tom. To było wspaniałe. Gdyby nie ty, nigdy nie spróbowałbym, jak to smakuje.
- Nie przesadzaj. - zaśmiał się cicho. - To był twój pierwszy raz?
Mimo tego, że leżę całkiem nagi i przed chwilą uprawiałem gorący seks, moje policzki oblał rumieniec. Taka była już moja natura. Nie ważne co robiłem, onieśmielić mnie łatwo, nawet takim pytaniem!
Tom uniósł lekko głowę i zaczął przyglądać się z zaciekawieniem mojej twarzy. Ponownie cicho zachichotał, widząc, że strasznie się rumienię.
- Tak myślałem. - przysunął się bliżej i pocałował moje usta. - Kocham cię. - szepnął ostatni raz i wtulił twarz w zagłębienie mojej szyi.
Leżałem jeszcze przez chwilę, wpatrując się w sufit, po czym moje oczy same się zamknęły i zmęczony odpłynąłem do krainy snów.

***

- Dzień dobry! - usłyszałem radosny głos brata.
Uchyliłem zaspane powieki i od razu tego pożałowałem. Przez uchylone okno, do moich oczu dotarło rażące światło słoneczne. Jęknąłem żałośnie i zakopałem się jeszcze bardziej w pościeli, chowając głowę pod kołdrę.
- Wstawaj kochanie. Rano dzwonił do mnie Jost, mamy dziś wieczorem jakiś wywiad. Jedziemy po chłopaków, a potem zabieramy się wszyscy do studia.
- Rano? Która jest godzina? - natychmiast się zerwałem.
- Dochodzi druga. - uśmiechnął się promiennie Tom i wszedł powoli na pościel. - Chodź już, śniadanie czeka. - powiedział tuż przy moich wargach, po czym złapał mnie lekko za głowę i przyciągnął do siebie.
Nasz pocałunek trwał trochę dłużej niż powinien, ale nie dbaliśmy o to. Byłem spragniony Toma. Na myśl o ubiegłej nocy uśmiech sam wchodził mi na twarz. Teraz, gdy patrzyłem na te wszystkie zagmatwane sprawy i te całe podchody, wiedziałem i czułem przede wszystkim, że to już koniec. To wszystko miałem już za sobą i wiedziałem, że teraz dam sobie ze wszystkim radę. Nie sam, bo mam Toma. Faktem jest, że byłem bardzo zaskoczony tymi wszystkimi wyskokami dredziarza. Jego zachowania zmieniały się z sekundy na sekundę! Dosłownie! Raz, jak było wszystko okej, to nagle zaczynał mnie całować, a następnie trzy minuty później, zachowywał się tak, jakbym to ja zaczął! Dziwiło mnie też jego tłumaczenie, że to była tylko zabawa. Czyżby? Może Tom nadal coś ukrywa? Ale... Wyglądał na takiego skruszonego, kiedy to wszystko mi opowiadał... Nie mam pojęcia. Najważniejsze, że teraz wszystko jest w porządku. Mam nadzieję, że Tom nie będzie już udawał baby podczas okresu. Bo myślałem, że coś mu naprawdę na mózg siada. Może i mówił prawdę. Wierzę, że już więcej to się nie powtórzy, a teraz, po tej nocy, chcę zacząć żyć od nowa, z czystym kontem i... Tomem.
Uśmiechnąłem się do swoich myśli i odsunąłem od Toma. Przebiegłem szybko nagi pod prysznic i już po chwili zimne kropelki zmywały ze mnie wrażenia z poprzedniej nocy.

***

Więc. Ostatnio zrobiłam przegląd wszystkich postów i mam nadzieję, że przynajmniej część błędów została poprawiona. Jeżeli takowe jeszcze się pojawiają - wybaczcie. :D Nie jestem orłem z polskiego. ;-).
Czytając to wszystko od początku, co tu nabazgrałam, znów nachodzą mnie czarne myśli :-(. Poważnie. Czytając to, znów mam ochotę na usunięcie bloga.

sobota, 23 lutego 2013

Na sam szczyt. 10/??

Do samego wieczora wylegiwaliśmy się z Gusem i Geo na kanapie we czwórkę, oglądając jakieś filmy z dziwną fabułą i popijając piwko, które przyniósł Tom, wracając od Josta.
Siedząc między Gusem a Geo byłem w pewnym sensie uchroniony od myśli i czynów Toma. Bałem się dzisiejszej nocy, jak cholera! Poważnie. Jednak wolę działać pod impulsem, bo wtedy nie myślę o niczym i po prostu działam. Teraz do mnie wszystko dochodziło. Kocham Toma i strasznie mnie pociąga, ale powiedzmy sobie prawdzie w oczy. Seks? Brat z bratem? Mimowolnie lekko się skrzywiłem i zacisnąłem dłoń, która spoczywała na moim kolanie. Ja nie mam nic przeciwko, ale jeśli to wypłynie do środowiska? Mój puls lekko przyspieszył, a oddech stał się nie równy. Na mojej twarzy pojawiły się delikatne rumieńce. Muszę się koniecznie ogarnąć do ładu! Wykrzyczałem w myślach i odrywając się od kanapy, pobiegłem do łazienki.
Stanąłem niepewnie przed lustrem. Teraz albo nigdy Bill! Odkręciłem pospiesznie zimną wodę i obmyłem zaróżowioną twarz. Sięgnąłem po waciki i zmyłem makijaż. Odetchnąłem głęboko i ostatni raz spojrzałem na wystraszoną twarz. Tak. Byłem prawiczkiem i bałem się tej nocy. Zakryłem twarz dłońmi, nie wierząc o czym właśnie myślę. Psia kość. Może wyskoczyć przez to okno i uciec daleko od tego domu wariatów? Matko. Ja to mam życie. Wszystko dzieje się tak nagle i od razu. Jeszcze dziś rano ledwo stałem na nogach i wypłakiwałem się w poduszkę Toma, noc wcześniej spiłem się i zabalowałem na jakimś zadupiu Magdeburga, a teraz mam w końcu pieprzyć się z bratem. Uhhh... Bill! Dasz radę! Zaśmiałem się w myślach. Jezu, jak to brzmi! Nie chcąc już dłużej myśleć o tym, co miało nadejść i sensem moich przemyśleń, wszedłem pod prysznic i odprężyłem się przed dzisiejszą nocą. Zauważyłem, że ostatnio strasznie często biorę prysznic. Cóż. Tylko to mnie chociaż trochę relaksuje.

*

Podczas gdy Bill był w łazience, Tom strasznie się niecierpliwił. Młodszy bliźniak nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo oddziałuje na zmysły brata. Był jak afrodyzjak.
Tom żałował swojego zachowania względem Billa. Nie potrafił wytłumaczyć tego wszystkiego. To jakoś samo do niego przyszło. Najważniejsze jednak, że już rozumiał i zdał sobie w końcu sprawę, jak bardzo zależy mu na Billu.
Tom nie miał konkretnego planu, jak rozegrać tę noc. Postanowił, że chce sprawić bliźniakowi maksimum przyjemności i udowodnić mu, jak bardzo go kocha i pragnie.

*

Kiedy po około 20 minutach Bill - czysty, pachnący i zrelaksowany, wyszedł z zaparowanej łazienki, usłyszał na dole niewyraźne głosy.
- Okej chłopaki, Bill powiedział mi dziś, że niezbyt dobrze się czuję. Chyba już pora na was.
- Hola, hola, tak wypraszasz przyjaciół? Phi! Wstydziłbyś się. - pisnął niewyraźnie Georg.
- Bez żartów panowie, nie chcę być chamski. Wiecie chyba, przez co on musiał przejść? Nie układało się między nami ostatnio dobrze i dzisiaj rano sama wizyta Josta, też dała mu mocno popalić, chyba rozumiecie? - mruknął Tom.
- Nie no jasne, przecież tak tylko się z tobą droczę - zawołał wesoło Georg.
Słyszał jeszcze wiązankę niewyraźnej rozmowy i pożegnań, po czym po mieszkaniu rozległ się głuchy trzask drzwi.
Czyli Tom wyprosił ich, żeby jak najszybciej móc się do mnie dobrać?! O mamo, a dopiero co się wyluzowałem.
Przebiegłem szybko nagi do pokoju i w trybie ekspresowym ubrałem na siebie luźny dres i jakąś koszulkę. Zabawę czas zacząć. Nie chcę być od razu nagi!
Niepewnie wyszedłem z pokoju. O dziwo na korytarzu nie paliło się żadne światło.
- Tom? - zawołałem cicho.
Wyszedłem bardziej, wgłąb ciemności i przystanąłem na chwilę. Było bardzo ciemno, ale widziałem kontury przedmiotów.
- Tom! - powtórzyłem. Nie mogłem znaleźć na ścianie włącznika od światła. Czy on zrobił to specjalnie?
- Jestem, spokojnie. - nagle poczułem, jak mocne dłonie obejmują mnie od tyłu, a ciepły oddech łaskocze moje ucho. Po wyszeptaniu tych słów, lekko polizał jego płatek a po moim ciele przeszło milion dreszczy.
- Co ty robisz, dlaczego zgasiłeś światło? - odwróciłem cię tak, żeby stanąć naprzeciwko niego, ale on nadal trzymał mnie w uścisku, tak więc jedynie niezdarnie się obkręciłem.
- A po co ma się palić? Chodź, już czas... - powiedział półszeptem i chwycił delikatnie moją rękę. Weszliśmy po omacku do jego pokoju i stanęliśmy na środku. Brat puścił moją rękę i podszedł do biurka, zapalając jedynie słabą lampkę. Przez to w pokoju panował tajemniczy półmrok. Odwrócił się do mnie i podszedł, bardzo powolnie. Kiedy nasze twarze dzieliły już tylko milimetry, przymknął powieki i lekko przytulił mnie do siebie. Nie wiedziałem jak się zachować, więc również lekko go objąłem.
- Billy... - usłyszałem tuż przy uchu. - Wiesz, jak bardzo cię kocham i jak wiele dla mnie znaczysz... - przejechał ręką po mojej talii i zatrzymał ją na biodrze. Moje tętno nagle przyspieszyło. Byłem bardzo niespokojny i podekscytowany zarazem. Postanowiłem, że tej nocy mimo obaw, oddam się Tomowi i zaufam mu bezgranicznie. Mam nadzieję, że dobrze to wykorzysta. Kocham go. Chcę zostawić w końcu dziwną i zwariowaną przeszłość za plecami i zacząć wszystko od nowa. Razem z Tomem. Wszystkie obawy gdzieś odfrunęły. Nic się teraz nie liczyło. Tylko ta chwila, ja i bliźniak, My.
- Ja ciebie też kocham Tommy... - odpowiedziałem równie cicho. Westchnąłem, gdy jego usta zaczęły delikatnie muskać moją szyję. Mmmm... To było takie przyjemne...
Jego dłonie objęły mnie w talii i przyciągnęły jak najbliżej siebie. W moich spodniach zaczęło robić się ciasno. Jego ciepłe wargi wlepiły się w moje i przez kilka minut ostro się całowaliśmy. Jedna z jego dłoni wsunęła się pod moją koszulkę, przez co zamruczałem cicho. Obrócił mnie tyłem do łóżka i lekko na nie pchnął, tak, żebym usiadł. Kiedy to uczyniłem, kucnął między moimi nogami i złapał mnie za kolana, wpatrując się intensywnie w moją twarz. Tom był taki śliczny. Długie, blond rozpuszczone dredy, nieskazitelna cera, kolczyk w pełnej wardze, zgrabny nosek i te hipnotyzujące oczy, które teraz patrzyły w moje, takie same, z jakimś dziwnym błyskiem, troską i obawą.
- Bill. - przejechał dłonią po moim kolanie. - Czy... Czy ty na pewno jesteś pewien, że tego chcesz?
Byłem zaskoczony jego pytaniem. Myślałem, że Tom szuka tylko pierwszej lepszej okazji, żeby wsadzić mi w tyłek. A jednak. Myliłem się. Tomowi naprawdę na mnie zależało. Tym pytaniem jeszcze bardziej utwierdził mnie w przekonaniu, że warto zapomnieć o wszystkich łzach i dziwnych pogrywaniach.
- Tak, Tom. Tylko tego pragnę. Zróbmy to, proszę! - spojrzałem na niego błagalnie.
- Aleś ty niewyżyty. - zaśmiał się pod nosem i uśmiechnął zadziornie.
Ściągnął swoją wielką koszulkę i moim oczom ukazał się ładnie umięśniony tors. Tom był bardzo zadbany i strasznie mnie to pociągało. Miałem ochotę dotknąć jego brzucha, ale jeszcze się powstrzymałem.
Bliźniak, ni stąd, ni zowąd złapał mnie za ręce i położył na miękkiej pościeli, przyciskając do niej nad głową moje nadgarstki. Umiejscowił się między moimi lekko rozsuniętymi nogami i pochylił do mojej twarzy. Mój puls znów strasznie przyspieszył. Byłem cholernie podniecony.
Obserwował przez chwilę moją twarz, po czym uśmiechnął się i wpił w moje wargi. Usta brata były słodkie i miękkie. Jego język po chwili wtargnął do moich ust, ocierając się, o mój. Po krótkiej chwili takiej zabawy, dredziarz puścił mi jedną rękę i sięgnął po coś z kieszeni spodni. Zanim się w ogóle zorientowałem o co chodzi, moje nadgarstki były już przypięte kajdankami do poręczy łóżka nad głową.
- Tom! - pisnąłem. - Co to ma znaczyć! Odepnij mnie natychmiast! - byłem zły i zdezorientowany. Mógł najpierw ze mną uzgodnić, że zamierza mnie skuć a potem torturować!
- Przymknij się Billy. Spodoba ci się - cmoknął mnie delikatnie w usta i dosłownie zdarł ze mnie koszulkę.
- Toom!!! - wydarłem się głośno. Teraz to byłem wkurwiony! W co on sobie pogrywa! Podarł moją ukochaną bluzkę! Nie mógł jej normalnie zdjąć? Albo poprosić!
- Cicho... - uśmiechnął się głupio i pogładził moje włosy. Czy jego to śmieszy, przepraszam bardzo?! Zaraz mu pokażę! Jak tylko się uwolnię, odgryzę mu chuja! Dosłownie! Arrrrr... Zły Bill, to niebezpieczny Bill! Zacząłem się szarpać na wszystkie strony. Jakoś odechciało mi się seksu.
- Billy... Uspokój się i przestań szarpać. Będzie fajnie... - pochylił się lekko i zacisnął dłoń na moim penisie. Zajęczałem cichutko i nagle przestałem się szarpać. - Naprawdę fajnie... - dokończył jeszcze ciszej i zaczął całować mój cały tors, wciąż zaciskając lekko swoją dłoń na moim przyrodzeniu.
- Mmmmm... - uspokoiłem się na dobre, o wszystkim zapominając. Było mi tak dobrze. Nagle wszystko wróciło. Całe podniecenie i chęć. Tom wiedział co robić, żebym zwariował.
Bliźniak ssał delikatnie moje sutki, czego skutkiem były moje głośne pojękiwania i dopraszanie się o więcej. Jego sprawne dłonie poznawały całe moje ciało, aż w końcu zatrzymały się w okolicach krocza. Tom sprawnie pozbył się moich spodni łącznie z bielizną. Widząc mojego wzbudzonego członka, aż się oblizał. Myślałem, że zejdę ze wstydu. Po chwili Tom również klęczał między moimi nogami, całkiem nagi.
- Gotowy? - spojrzał w moje oczy.
- Mhm, możesz wchodzić... - zamknąłem powieki. Chciałem mieć to już za sobą.

środa, 13 lutego 2013

Kiedy już niczego nie będzie, ja i tak zostanę. 09/??

Minuty leciały w ciszy i błogości, nie obchodziło mnie teraz nic. Leżałem ufnie wtulony w ciepłe ciało Toma. Rozkoszowałem się tą chwilą, jak tylko mogłem. Już wiedziałem, że nie umiem żyć bez bliźniaka. To on był moim życiem. W tej chwili pragnąłem jedynie o wszystkim zapomnieć i zacząć wszystko od początku.
Otworzyłem delikatnie napuchnięte płaczem powieki i zerknąłem na Toma.
- Już dobrze, Billy? - spytał półszeptem.
- Tak, dziękuję Tom... Ja..Ehh..To ty mi wybacz...
- Bill, już o wszystkim zapomnij. Zrobiłem ci straszną krzywdę, myśląc tylko o sobie.
- Ale...
- Ciiii... - brat przybliżył się do mnie znacznie i delikatnie wpił się w moje wargi. Chyba już zdążył zrozumieć, że wybaczyłem mu wszystko i chcę spróbować wejść w ten jakby.. ''związek''.
Położyłem mu delikatnie dłoń na policzku i lekko ją przesunąłem. Rozchyliłem ochoczo wargi i pogłębiłem i tak bardzo namiętny już pocałunek. Bracia nie powinni się w taki sposób całować, o nie, nie, nie...
Temperatura powoli rosła, nigdzie się nie spieszyliśmy. Miałem na Toma wielką ochotę, i to już od dawna. Zamierzałem wykorzystać tą chwilę w stu procentach.
Mój język ocierał się o jego podniebienie i zwinnie uciekał przed jego językiem, czego skutkiem były ciche pomrukiwania brata. Po paru minutach takiej zabawy, bliźniak przewrócił mnie na plecy i usiadł na mnie okrakiem. Jego usta wciąż pieściły moje wilgotne i chętne wargi. Po chwili zjechał na moją szyję i zaczął lizać moje obojczyki. Nie wytrzymałem.
- Tom!! Zróbmy to! - wyrwałem się pod jakimś dzikim impulsem.
Tom spojrzał na mnie zaskoczony, ale nic nie powiedział. Przyglądał mi się przez chwilę i pokiwał rozbawiony głową. Podszedł do mnie na czworaka po łóżku i ucałował krótko usta.
- Wieczorem Billy, wieczorem... Na dole mamy widownię. - uśmiechnął się głupio i zszedł z łóżka, po chwili nie było go także w pokoju. Czułem się jak niewyżyty idiota. Jak mogłem zapomnieć! Pfff! Mądry Billy, chciał się jebać z bratem, kiedy w domu roi się od ciekawskich wszystkiego ludzi, gratulacje! Pokręciłem głową, nie wierząc we własną głupotę i wygramoliłem się z góry rozkopanej pościeli.
Stanąłem przed lustrem i o mały włos nie dostałem zawału. Moje włosy były pozlepiane w niektórych miejscach lakierem, po makijażu nie było śladu, bo cały spłynął na inne części twarzy, ciuchy pachniały potem, alkoholem i były strasznie wymiętolone. Boże! Jak Tom mógł w ogóle mnie takiego przytulać! Ohyda!
Od razu, jak stałem, wyskoczyłem z ubrań i szybkim truchtem wpakowałem się do łazienki i od razu pod prysznic. Zimne kropelki zaczęły obijać się o moją twarz i spływać dalej, po całym ciele. Tak... Prysznic. Nie ma nic lepszego na doła psychicznego, niż wzięcie sobie prysznica. Nawet szybkiego. To podobno wycisza i w miarę uspakaja.
Kiedy czułem się już odświeżony, wytarłem całe ciało puchatym ręcznikiem i ubrałem jakąś bieliznę która leżała na szafce. Zanim jednak założyłem na tyłek te bokserki, to rozważałem pójście na golasa do mojego pokoju, i wzięcia sobie normalnej. Na owych gatkach znajdowały się jakieś dziwne, zielone i przede wszystkim nagie potworki, nie mówiąc już o tym, że sama bielizna była koloru ostrego różu. Ktoś ma niezły gust! Wolałem jednak nie ryzykować świecenia gołym tyłkiem przy rodzicach i Joscie, więc szybko je założyłem, rozczesałem pospiesznie moje włosy i ładnie je wysuszyłem. Wygrzebałem z szafki pod umywalką jakieś kosmetyki i pospiesznie zacząłem malować sobie oczy. Kiedy wszystko już było gotowe, powoli przejrzałem się w lustrze. Czym przyciągałem tak Toma? Wystające kości policzkowe, pełne usta, mocno zarysowane oczy, czekoladowe tęczówki, płaska, bardzo delikatnie wyrzeźbiona pierś, bardzo wystające żebra, chude nóżki, blada skóra, tatuaże... Nie wiem.
Skończyłem się przyglądać i wyszedłem z pokoju. O dziwo nie słyszałem na dole żadnych rozmów. Czyżby wszyscy wyszli nie mówiąc mi o tym? To nawet lepiej.
Wyciągnąłem z szafy parę czarnych, obcisłych rurek i przylegającą koszulkę w tym samym kolorze. Dziwne, że Tom się już nie czepiał, że nie mam czym oddychać w tak ciasnych rzeczach, jak na koncercie w Monachium. Czyżby zrozumiał, że mnie tym wkurzał?
Zszedłem powoli na dół. Nikogo nie było. Postanowiłem udać się do kuchni, bo nieźle zgłodniałem. Ból głowy i mały kacyk po nocy jakoś sam mi przeszedł, kiedy Tom mnie przytulał. Nie potrzebowałem żadnych leków, a teraz czułem się znakomicie.
Zajrzałem do lodówki i podrapałem się po głowie, co by tu zjeść? Znalazłem jakieś leżące luzem ciastka, które od razu bez zastanowienia pochłonąłem, ale potrzebowałem śniadania. Dawno nic ciepłego nie jadłem.
Postanowiłem jednak, że zaczekam na innych, gdziekolwiek są. Może Jost chciał dać mi spokój i pojechał, a inni pojechali na zakupy? Nie wiem.
Walnąłem się na kanapie w salonie i włączyłem jakiś program, na który nawet nie zwracałem uwagi. Moje myśli zaprzątał dzisiejszy wieczór. Teraz, kiedy nie ma w pobliżu Toma, a ja nie mam takiej chcicy, zaczynałem się trochę bać. Jak to będzie wyglądać? Mam nadzieję, że bliźniak mnie poprowadzi, bo inaczej wyjdę na niedoświadczoną ciotę, ehh... Nawet nie zauważyłem, kiedy moje policzki oblały się dorodnym rumieńcem, gdy o tym myślałem.
Na kanapie obok mnie leżały owe gazety, nawet nie chciałem na nie patrzeć. W klubie zbytnio się spiłem, a to był wyskok zapomnienia. Nic więcej. Mimo tego, że rano się trochę podłamałem, gdy to zobaczyłem, to i tak nie mam zamiaru się z niczego tłumaczyć. Niech sobie w dupy wsadzą te świstki wyssane z palca, mam już wszystkiego dość. Najwyżej nasz zespół i nasza sława troszkę nad tym uboleje, ale to już tylko i wyłącznie moja wina. Siedziałem na kanapie nic nie robiąc może z pół godziny, kiedy usłyszałem natarczywe pukanie do drzwi. Wstałem ociężale i podszedłem do nich, otwierając je z rozmachem. Moim oczom ukazał się Gus i Geo.
- Bill, kopę lat! Co słychać? - zapiał wesoło Georg, wpraszając się do domu.
- Co wy tutaj robicie? - zapytałem znudzonym głosem.
- Ładnie to tak się witać z przyjaciółmi? - oburzył się Gustav.
- Oh, wybaczcie. Mam kijowy humor.
- Dawnośmy się nie widzieli, ostatnio po naszej trasie. Jak tam układy? Rano zadzwonił do nas Jost, dlatego przyjechaliśmy. Martwimy się.
- To wy też już wiecie? Ehh... Teraz w mediach będzie trochę szumu. Wyszedłem w nocy do klubu i trochę zabalowałem, nic wielkiego. Ale te małpy z telewizji we wszystkim znajdują drugie dno, już nie wyrabiam chłopaki. - ze zmęczoną miną walnąłem się z powrotem na kanapę. Geo i Gus stanęli nade mną. Spojrzeli na mnie jak na skrzywdzone zwierzątko i posłali mi wspierające uśmiechy.
- Razem damy radę Bill, nie przejmuj się. Trochę sobie po nas pojeżdżą i przestaną. A następnym razem bierz ze sobą Toma, albo ochronę! - powiedział Gus.
Tak... Gdyby tylko wiedział, że to właśnie z jego powodu tam się udałem. Nie ważne.
- Dobra, dobra...
Gustav spojrzał na mnie, jak na jakiegoś męczennika.
- Jadłeś coś dziś? Dziwnie wyglądasz.
- Właśnie nie. Wszyscy gdzieś wybyli, chuj wie gdzie.
Gustav westchnął i rozejrzał się po salonie. Georg buszował w kuchni a ja zdychałem z nudów. Gdzie jest Tom i reszta?
Nie musiałem długo czekać. Po ok. dwudziestu minutach, w drzwiach pojawił się mój bliźniak.
- Tooomm... - jęknąłem ucieszony. - Myślałem, że sam umrę tu z nudów, gdzie byłeś?
- Cześć chłopaki, cześć Bill. - Tom obstrzelił mnie wzrokiem i nieświadomie się oblizał.
- Pojechałem z Jostem, jakieś papiery. A mama i Gordon pojechali gdzieś, mają jutro wrócić. - mówiąc to uśmiechnął się delikatnie, patrząc mi prosto w oczy. Mimowolnie zadrżałem na całym ciele. Czy on musi ciągle myśleć o dzisiejszych planach?

sobota, 9 lutego 2013

Duma w kieszeni. 08/??

Czy umarłem? A może jeszcze żyję? Raczej nie chcę teraz niczego rozważać. Bardzo brzydko mówiąc, głowa tak mnie napierdalała, jak jeszcze nigdy. Leżałem na czymś bardzo twardym i niewygodnym. Gdzie jestem? Nie miałem siły nawet kiwnąć palcem, porażka. Dajcie mi umrzeć!
Jest mi cholernie zimno i czuję się nagi... Nagi?!
Mimo bólu przy każdym najmniejszym ruchu i rozrywającego głowę uczucia, delikatnie rozkleiłem zaspane i wymęczone oczy, i podniosłem się do pozycji między klęczkami, siadem a leżeniem. Nie wiem co to było, ale musiałem wyglądać żałośnie. Właśnie tak się czułem!
Rozejrzałem się dookoła i mnie lekko wmurowało. Leżałem na zimnej podłodze, cały rozchełstany i w samych majtkach, gdzieś przy brudnej ścianie, w nocnym klubie. Musiało być bardzo wcześnie, bo jacyś ludzie z obsługi jeszcze porządkowali zasyfione lokum po ubiegłej nocy. Aż dziwne, że nikt pracujący tu, ochrona, lub ktokolwiek nie wywalił mnie stąd na zbity pysk. Pasowało do mnie prawie miano żula. Proszę was! Spać prawie gołym i schlanym do utraty pamięci i przytomności na jakiejś podłodze? Zakopcie mnie, byle głęboko!...
Delikatnie mówiąc, wyczołgałem się obolały z brudnego kąta na środek lokalu i zacząłem rozglądać się w poszukiwaniu ubrań. Mam nadzieję, że nie zrobiłem czegoś naprawdę strasznego... Po chwili dostrzegłem spodnie na sofie, koszulkę gdzieś przy barze, a kurtka wisiała ładnie na wieszaku. Dziwne, że nikt nie zwrócił na mnie uwagi. Może w tym klubie to normalność, że rankami schlani ludzie po nockach właśnie tak tu wyglądają jak ja dziś? Nie wiem.
Lekko chwiejnym krokiem pozbierałem wszystkie ciuchy i prawie byłem gotów na bolesny powrót do domu. Tylko gdzie są moje buty? Przechodząca koło mnie barmanka, kelnerka, nie wiem kto, w każdym razie tutejsza pracownica spojrzała na mnie obojętnym wzrokiem i jakby wiedząc o co mi chodzi, wskazała na pewne drzwi. Zdziwiony i zdezorientowany poszedłem we wskazanym mi kierunku i dostrzegłem moje czarne trampki leżące w rogu przy drzwiach. Szybko je założyłem i jak najszybciej wydostałem się z tego miejsca. Było co najmniej dziwne!
Szedłem chodnikiem i modliłem się, żeby nie przejeżdżało teraz tędy dużo aut. Każdy najdrobniejszy dźwięk rozdzierał moje uszy, na pół! Głowa pulsowała mi natarczywie i boleśnie. Do domu miałem jeszcze jakiś kawałek. Chciałem zadzwonić nawet po taksówkę, żeby skrócić sobie męki, ale nie miałem przy sobie telefonu. Karmiłem się jedynie nadzieją, że po prostu nie zabrałem go z domu. Wyobrażam sobie szum w prasie, jakbym go zgubił. Opublikowane na pierwszych stronach gazet prywatne SMSy Billa Kaulitza! Zawartość jego telefonu! Nieee... Wolę nawet o tym nie myśleć.
Po ciężkiej tułaczce, nie wiem ile trwającej, dotarłem do domu! Nareszcie! Miałem nadzieję, że chociaż teraz, w tym momencie, mieszkańcy tej posesji dadzą mi żyć, odwalą się i przestaną interesować, co jak i gdzie, byłem, robiłem, chodziłem.
Bóg mnie jednak nie kocha...
- Kaulitz!!! Kurwa mać, gówniarzu, co ty sobie wyobrażasz? Mało ci skandali i tematów w gazetach? Tłumacz się! - JOST?!?! Co on tutaj do cholery robi?! w naszym domu? O tej godzinie? Boże, co jest? Ktoś mi powie???
Od razu od wejścia przywitały mnie mocne wyrzuty i obelgi. No to teraz czeka mnie spowiedź.
- Ciszej... błagam... - jęknąłem, zakrywając sobie uszy dłońmi. Łeb pękał mi na milion kawałków.
Menadżer złapał mnie za ramiona i mocno ścisnął. Zaprowadził mnie do salonu. O dziwo siedziała tam cała rodzina! Co jest grane?
- Bill! - pisnęła matka z łzami w oczach. Matko! Ludzie! To, że człowiek znika na jedną noc, to nie znaczy, że do domu ma się zjeżdżać cały świat! Nawet menadżer! To przecież nie przestępstwo!
Wszyscy patrzyli na mnie srogo. Mama, Gordon, Tom i Jost. Zostałem brutalnie usadzony w fotelu, a na moich kolanach wylądował plik gazet z głuchym plaskiem.
- Co to...? - zapytałem cichutko. Nie chciałem ich jeszcze bardziej denerwować. Nikt oprócz wrzasków Josta i szlochów matki się do mnie nie odezwał jak tylko przyszedłem do domu. Wszystko wyglądało tak, jakby tylko na mnie czekali.
- Czytaj... - powiedział, już bardziej spokojnym głosem Jost.
Słowa oszołomiło i zdruzgotało nie oddawały teraz moich odczuć. Szok też było nieodpowiednie. Zamurowało mnie! Chyba zaraz zemdleję...
Nagłówek lokalnej magdeburskiej gazety wyglądał tak:

'' BILL KAULITZ ROZBIERA SIĘ PUBLICZNIE!''

A następny tak:

''BILL KAULITZ - PRACA W KLUBIE JAKO STRIPTIZER? MAMY DOWODY!''

I kolejny...

''BILL KAULITZ! JEGO CIEMNA STRONA! ZOBACZCIE JAK ZABAWIA SIĘ MEGAGWIAZDA TOKIO HOT...''

Dalej już nie mogłem tego czytać. Upuściłem gazety na podłogę i schowałem twarz w dłonie. Ale jak to?!?
 Jak to możliwe, żeby to opublikowali? Cholerny wstyd, zażenowanie, upokorzenie, zmęczenie, ból głowy i mdłości. Tylko to właśnie teraz czułem. Przecież moja matka, rodzina... Tom... Wszyscy to widzieli! Cała Europa to zobaczy! Jeszcze wezmą mnie za jakiegoś perwersa! Zboczeńca! Jezu, gdzie ja miałem głowę? Boże... Co ja mam teraz zrobić? Wszystko mi się wali! Przeżywam najgorsze chwile mojego życia, dowiaduję się okrutnych prawd, a jak już nie mam siły i chcę oddać się chwili zapomnienia w zwykłym, małym klubie na skraju miasta, to wybucha wielki skandal w mediach! Pomocy! Mam już dosyć wszystkiego! Moje życie, to jedna, wielka kupa gówna i porażki! Ciągłe skradanie się i podchody! Nie chcę już tak żyć!
Nie wytrzymałem. Fala łez i żałosnego szlochu wydostały się na zewnątrz mnie. Już dłużej tak nie pociągnę, wszystko straciło już sens...
Nikt się nie odzywał.
Poczułem jak delikatne dłonie biorą mnie w objęcia i ciągną w jakimś kierunku. Byłem zbyt zrozpaczony, żeby protestować, lub jakkolwiek reagować. Cały zapłakany, bezsilny i wymęczony dałem się wprowadzić na górę, po schodach, do jakiegoś pokoju.
Ktoś położył mnie na miękkim łóżku, zamknął drzwi i podszedł do mnie. Prze cały czas miałem zaciśnięte powieki i płakałem gardłowo, czułem się nikim...
Dana osoba przyciągnęła moje zrezygnowane i wykończone ciało i przytuliła mocno do swojego. Poczułem jak delikatnym ruchem zabiera mi włosy z napuchniętej płaczem twarzy i pochyla się lekko.
Tom...
Jego palce przez chwilę błądziły po mojej twarzy. Przez cały czas miałem zamknięte powieki. Od zajścia z salonu, ani razu ich nie otworzyłem.
Gorący oddech zaczął owijać moją twarz, był coraz bliżej.
Nagle poczułem miękkie i subtelne wargi, lekko przygniatające moje. Bez pośpiechu, bez brutalności. Lekkie, delikatne i subtelne.
Takie, dające bliskość, ciepło, zrozumienie, bezpieczeństwo i miłość, krótkie muśnięcie.
- Kocham cię Billy... Przepraszam. - jego ramiona owinęły moją wątłą sylwetkę, a twarz zagłębiła się w mojej szyi. Jego bliskość dawała mi ukojenie. Tylko tego teraz potrzebowałem.
- Nie płacz już, razem damy radę. - poczułem cichutki, łaskoczący szept, tuż koło mojego ucha.

czwartek, 7 lutego 2013

Pod Ciężarem Nieba... 07/??

No cóż. Najpierw chwilka wstępu.
Illusion, nie wiem co się stało, ale to dla Ciebie. Nie wiem, czy jeszcze będziesz to czytać... Nic nie wiem. W każdym razie dedykuję to Tobie. Z całego serca Ci współczuję i chociaż tak naprawdę jestem tylko kimś tam, nieznaczącym z internetu, to i tak trzymam za Ciebie kciuki, żeby wszystko Ci się ułożyło i jestem z Tobą.
Chciałabym też dedykować ten odcinek kochanej Czarnej Pe. Naprawdę, nie rozumiem, jak osoba TAKA jak między innymi Ty i wszyscy inni którzy to czytają, mogą tak pozytywnie na to reagować. Na to, czyli to co tutaj zamieszczam xD Poważnie. Ja chyba już nigdy nie przestanę krytykować tego co tu piszę, bo mnie osobiście nie mieści się to w głowie. Beznadzieja, klapa i w ogóle. W każdym razie bardzo się cieszę, że chce Ci się to czytać! :D Dziękuję Ci ;*
Ten odcinek chcę dedykować również dwóm kolejnym kochanym osóbką.
MADZIU! Nie wiem, czy chcę, żebyś to czytała, bo się zapaść można xD Wiesz, że Cię kocham i uwielbiam! Nie wyobrażasz sobie, jak mi się morda śmieje, gdy wchodzę do szkoły i Ciebie widzę! <3 Dedykuję Ci to, bo Ci obiecałam i dlatego, że tolerujesz moje porycie psychiczne i moje załamania nerwowe xD Kochana jesteś!!!
 Czaki. Masz świetnego bloga! Dziękuję, że nie olewasz mnie jak inni i chce Ci się ze mną pisać. Jesteś wspaniała i masz genialną wenę <3, zakochałam się w Twoim blogu! Poważnie! ;*
To chyba tyle. Oczywiście dziękuję jeszcze wszystkim komentującym i tym, którzy po prostu są i zaglądają tu. <3 Jesteście wspaniali!

 ***

Nie wiedziałem, jak pozbierać swoje myśli. Od ostatnich tygodni wszystko się skumulowało. Niby zrozumiałem wszystko, ale kij z tego wyszedł, bo nie rozumiem nic!
Tom patrzył na mnie mniej zdziwionym wzrokiem. Wyglądał raczej na takiego, który teraz już wiedział, że nic mu nie umknie i musi w końcu zdradzić jakiś okropny, ciążący sekret. A może wydawało mi się?
Wziął głęboki oddech i jakby opuścił trochę niżej głowę.
- Bill. Słuchaj mnie.. - urwał krótko.
Aż mi się w żołądku przewróciło. Emocje trochę zmalały, przestałem się trząść i wytarłem pojedyncze łzy.
Tom podniósł się niepewnie z łóżka i stanął na wprost mnie. Podniósł powolnie rękę i przejechał opuszkami palców po moich wargach. Wszystko trwało jakby w zwolnionym tempie. Jego oczy błądziły po mojej twarzy, ale nie potrafiły odnaleźć moich.
- Billy... - szepnął cicho. - Ja... Ja przepraszam ciebie. Nie wiesz nawet jak... Jak trudno to wszystko pogodzić, żeby było dobrze. - jego oczy nagle straciły jakby swój blask. Sylwetka stała się luźna, zrezygnowana. - Przepraszam cię. Chciałem udawać, żeby zapomnieć. Sytuacja w parku dała mi dużo do myślenia...
- Tom, ale to mi nic nie tłumaczy... - wtrąciłem niepewnie i smutno. Na moje serce wpłyną żal i ciężar. Dlaczego nie chce mi powiedzieć? - Tom, powiedz mi, proszę!
- Bill, do cholery, chcesz znać powód mojego dziwnego zachowania? O to ci chodzi? Tak? Proszę bardzo! Kocham cię! - wybuchł nagle. - Oto cały powód! Ja... Ja wiedziałem od początku, że ty, ale, że ja? Nie wiem kiedy to nastąpiło. W tedy w parku... Gdy powiedziałeś mi, że w domu jest mama i ciotka, obudziłem się z transu. Dotarło do mnie nagle, co chcieliśmy robić, co ja chciałem. Z początku było to tylko moje małe wykroczenie. Mówiłem, że nie znałeś mnie od tej strony. Byłem ciekaw, jak to smakuje. Nie chciałem cię skrzywdzić. Byłem ciekaw tylko moich uczuć i doświadczeń. Myślałem tylko o sobie... Nie wiem, kiedy to nastąpiło. Kocham cię Bill... Przez cały ten okres wdałem się tylko w grę pozorów, myślałem, że mi przejdzie...Raz na wozie, raz pod wozem. Najpierw była tylko głupia zabawa. Dwa dni temu, pojawiły się prawdziwe uczucia. Nie wiedziałem, że tak łatwo to na mnie wejdzie... Kocham cię Bill - jego głos załamał się już całkiem. - Wiesz czemu nie mogę tego znieść? - spojrzał centralnie w moje tęczówki. - Świadomość, że tak bardzo grałem na twoich uczuciach, że tak bardzo się z nimi nie liczyłem... Zabija mnie od środka. Jesteś najważniejszą osobą w moim życiu, a ja tylko się bawiłem... Tak późno na to wpadłem, wybacz mi Bill... - jego dłonie zacisnęły się na moich nagich ramionach. - Najpierw prowokowałem, potem odpychałem i udawałem... - spuścił głowę i zacisnął mocno powieki. Niemożliwe... Czy Tom... Płakał?
Spod jego powiek wypłynęła jedna, błyszcząca, przepełniona wyrzutami i nienawiścią łza.
Wmurowało mnie. Te wszystkie słowa... Tak bardzo mnie dotknęły. Ja nadal nie potrafiłem mu nie wybaczyć. Moje serce szalało z rozpaczy.
- Tom... - przymknąłem tylko powieki. Nie wiedziałem, czy to dobry moment.
Wciągnąłem płytko powietrze i zrobiłem mały krok w tył. Powoli zacząłem wycofywać się z jego pokoju. Wszystko trwało w jednym wielkim amoku. Nie zwróciłem uwagi, kiedy obróciłem się do niego plecami i nic nie mówiąc wyszedłem cichutko. Czułem się pusty.
Znalazłem się w moim pokoju i klęczałem przed szafą. Nie miałem pojęcia co się ze mną dzieje. Nie płakałem, nie krzyczałem. Jedyne co czułem, to tylko ten cholerny zawód, i głucha pustka.
 Wyjąłem pierwsze, lepsze ciuchy i wciągnąłem je na prawie nagie ciało. Zszedłem cicho i powoli do drzwi frontowych i ignorując wszystkie dźwięki i głosy dookoła mnie, wyszedłem na zewnątrz.
Rozejrzałem się wokół. Świeże powietrze uderzyło w moją twarz i rozwiało czarne kosmyki na ramiona.
Niebo wyglądało cudownie. Różowo-pomarańczowy kolor przeplatał się z delikatnym fioletem i szarością delikatnie rozpostartych chmur. Muszę wszystko przemyśleć.
Poszedłem prosto przed siebie środkiem ulicy. Mieszkaliśmy w domku na osiedlu małych jednorodzinnych domów. Nic tędy prawie nie jeździło.
Uniosłem głowę trochę wyżej, żeby idąc, móc obserwować to wspaniałe niebo.
Wszystko mnie gryzie. Tom... Jego słowa... Jego wyznanie...
Czułem duży smutek. Mimo tego ciosu, jaki mi zadał, mieszając mi w głowie i wykorzystując, ja i tak nie umiem go znienawidzić. To był mój największy problem. Tak bardzo chciałbym... Żeby chociaż raz znalazł się w tak paskudnej i wyciskającej niepewności w jakiej on mnie ciągle trzymał. Mimo wszystko, moje uczucia nie chcą się zmienić... Kocham go, a on o tym wiedział. Tak po prostu się mną bawił? Mój Tom?
Rozejrzałem się jeszcze i postanowiłem, że dziś nie chcę wracać do domu na noc, muszę się zabawić. Mam wszystkiego dosyć.

***

Był już wieczór. Pokrzątałem się po mieście i w końcu trafiłem do niewielkiego klubu na skraju Magdeburga.
Kiedy wszedłem do środka, od razu uderzył we mnie wielki zaduch pomieszany z alkoholem i papierosami.
Mmmm... Tak. Dziś ostro zaszaleję.
Przepchnąłem się przez tłumy do baru i od razu zamówiłem sobie kolejkę. Co jak co, ale ja nie mam ochoty pamiętać już o tym dniu. Muszę się wyluzować.
Po około godzinie, już odpłynąłem. Ostatnie co utkwiło mi w pamięci to to, że wylądowałem w samych majtkach na rurze.

sobota, 2 lutego 2013

Skrajne Emocje. 06/??

Jęknąłem mu przeciągle w usta. Nadal do mnie nie docierało co właśnie robiliśmy, ale olewałem to.
- T-tom, ahh!
- Ciii Bill...
- Tom.. C-co ah! Co robimmy? W domu jest ciotka! Matka zresztą też! Ah! - Nie mogłem opanować mojego drżącego od podniecenia głosu i wyrównać oddechu. Tom przestał przez chwilę lizać moją szyję i spojrzał na moją twarz takim wzrokiem, jakbym go oblał kubłem zimnej wody. Wyraźnie się ostudził. Chyba właśnie oboje zdaliśmy sobie sprawę ze znaczenia moich słów i tego co zamierzaliśmy zrobić. Czy my... właśnie chcieliśmy się... pieprzyć?
 Dobre pytanie.

***

Dwa dni później sytuacja w domu wyraźnie się zmieniła. Najbliższe koncerty mieliśmy mieć dopiero za miesiąc, więc od czasu wolnego wyraźnie chciało nam się rzygać. Choć niewiarygodnie i co najmniej dziwnie to brzmiało, właśnie tak było. Musieliśmy mieć pod ręką jakąś pracę, jeżeli jej nie było, w tym przypadku przez miesiąc, zupełnie nie wiedzieliśmy z Tomem za co się zabrać. Po zdarzeniu z parku nie widziałem się z nim. Siedzieliśmy osobno w swoich pokojach i nie raczyliśmy nawet wystawić nosa za drzwi. Zaniepokojona i zrezygnowana matka stawiała nam jedzenie pod drzwi. Było mi trochę przykro, że gramy na jej uczuciach, ale nie zamierzałem jej o niczym mówić. Przez te dwa dni bardzo intensywnie myślałem, i tego, czego nie mogłem wywnioskować przez te długie tygodnie od koncertu w Monachium, w końcu wywnioskowałem w dwa dni. Tak, właśnie! W te dwa pieprzone, krótkie dni! Teraz wiem już wszystko. Chyba niczego innego nie jestem aż tak pewien jak uczucia do Toma. Na początku próbowałem z nim walczyć, ale po tym co robiliśmy w parku... Już nie zamierzam. Co prawda, dziwiło mnie zachowanie brata. Od samego zajścia w Monachium nie poznawałem go. Nigdy taki nie był. Nie chcę teraz nad tym myśleć, bo choć to mój bliźniak, to i tak go nie rozgryzę w tej sprawie. Jest zbyt dobrym aktorem, nawet dla mnie. Nie przejmuję się na razie, choć nie wiem, czy powinienem się bać?
Przez te dwa dni spędzone samotnie na moim łóżku, przy oknie, biurku i na podłodze wpadłem na świetny pomysł. Myślałem też nad tym co zaczęło się w parku i nie zamierzałem tak po prostu na tym kończyć. Zbyt długo zwlekałem, żeby wyznać wszystko Tomowi i tak po prostu nic nie wykorzystać. Uknułem pewien plan. Może dziwne zachowanie Toma wynika z tego, że też coś do mnie... czuje? Szczerze? Wątpię, ale muszę to sprawdzić. Przecież powiedziałby mi w parku, tak jak ja jemu. Nie wiem co mu się stało, że tak nagle zaczął mnie całować i dotykać, a potem, tak nagle przestał!

***

Przez całe przedpołudnie czyhałem przy uchylonych drzwiach od mojego pokoju i czekałem na ten jeden, jedyny, odpowiedni moment. Około godziny trzynastej w końcu się udało! Tak!

- Toom! Kochanie! Zejdź na chwilę do kuchni! - usłyszałem z dołu mamę.

Kiedy zobaczyłem jak drzwi z naprzeciwka uchylają się i wychodzi z nich Tom, od razu się cofnąłem w głąb pokoju, tak, żeby mnie nie zobaczył. Już po chwili słyszałem odgłosy rozmowy z kuchni. W tym czasie szybko wślizgnąłem się do przestronnego pokoju bliźniaka. Rozejrzałem się tylko gorączkowo i szybko skierowałem moje kroki w stronę jego łazienki. Miałem mało czasu.
Specjalnie nie zamykałem drzwi na zamek i już po chwili, pozbawiony ubrań, stałem pod strumieniem ciepłej wody. Stałem pod kafelkową ścianą i pozwalając, aby woda ciekła mi po twarzy, nasłuchiwałem, kiedy Tom wróci do pokoju. Stało się to niecałe trzy minuty później.
- Co jest u licha? Bill? - usłyszałem niewyraźny głos brata zza drzwi łazienki.
- Toooom! Chodź tu! - wydarłem się unosząc głowę i czekając, aż brat wejdzie do środka.
- Bill co ty tu do cholery... - właśnie wtedy wyłoniłem się zza parawanu, eksponując bratu moje wszystkie walory.
- Czy mógłbyś mi podać ręcznik Toomi? - wyszczerzyłem się wrednie.
Tom stał na środku łazienki z szeroko otwartymi oczami i lekko uchylonymi wargami. Nie reagował. Jego oczy zapatrzone były tylko w jedno miejsce w okolicy podbrzusza. Mój uśmiech powiększył się jeszcze bardziej. Jednym susem wyskoczyłem z kabiny i zbliżyłem swoją twarz do twarzy bliźniaka na odległość kilku milimetrów.
- Tom... - wyszeptałem mrużąc oczy. Co prawda plan nie był jakiś genialnie doskonały, bo przecież zawsze mogłem przyjść do niego do pokoju, rozebrać się do naga i czekać aż zareaguje, ale to byłoby zbyt perwersyjne, dziwne, szalone i niedorzeczne. Wolałem na chama wepchać się jak gdyby nigdy nic do jego łazienki i czekać aż wróci do pokoju.
- Bill, co ty do cholery wyrabiasz? Co tu robisz? Czemu jesteś... nagi? - nie wiedział gdzie podziać swój wzrok. Zakłopotane tęczówki błądziły dosłownie wszędzie.
- Przecież nie będę myć się w ubraniu... - odpowiedziałem głupio.
- Myć? Własnej łazienki nie masz? Co to kurwa ma znaczyć?
- Tom... - westchnąłem już zrezygnowany, dobra, ''mój plan'' - czyli głupi wybryk bez przyszłości diabli wzięli, i co ja mu teraz mam powiedzieć?
Nagle moja cała pewność siebie gdzieś się ulotniła, już nie byłem taki pewny siebie. Moje policzki przybrały lekkiego rumieńca, a ja spuściłem wzrok zażenowany moim durnym pomysłem.
- Odpowiesz mi Bill? Mógłbyś się ubrać? - bardzo się niecierpliwił.
Dobre sobie. I co ty kretynie myślałeś? Że jak wejdziesz sobie do łazienki brata, napakujesz się swoim ego, zawołasz go i pozwolisz, żeby oglądał twoje przyrodzenie, to rzuci się na ciebie jak na padlinę i wypieprzy jak najlepszą dziwkę? Jesteś beznadziejny Bill...
Co oznaczało wcześniejsze zachowanie Toma? od Monachium się zaczęło, a potem w parku? Przecież powiedział, że wszystko rozumie, zachowywał się tak... cholernie dziwnie. Wszystko było dla niego takie oczywiste... Potem prawie pieprzyliśmy się na ławce, a teraz? Teraz to mi chyba odbiło, co ja w ogóle wyprawiam?! Nie! Ja mam tego dosyć, nic już nie rozumiem, czy ktoś mi powie co się z nami dzieje?
- Tom! Ja już tak dłużej nie mogę! - podniosłem głos. Cały zadrżałem. On nic nie powiedział tylko z zaskoczeniem uniósł brwi do góry.
- Musimy porozmawiać! Czuję się jakbym postradał wszystkie zmysły! Myślę o jakiś pieprzonych rzeczach a robię jeszcze gorsze!
Pospiesznie naciągnąłem na tyłek bokserki i wyprowadziłem zszokowanego brata z łazienki. Pchnąłem go delikatnie, żeby usiadł na łóżko i stanąłem przed nim, nie wiedząc od czego zacząć.
- Tom... Ja już nic nie rozumiem... wtedy w Monachium... To rozumiem, zwykła zabawa... a to w parku? Tom, ja na prawdę coś do ciebie czuję. Coś więcej i ty to dobrze wiesz... Ostatnio dziwnie się zachowujemy. Raz ty, raz ja... Nie potrafię pozbierać sobie myśli, twoje zachowanie mnie martwi. Ja robię dziwne rzeczy, nie jestem sobą... - głos lekko mi zadrżał, a ramiona się załamały. Nie zwróciłem uwagi, kiedy po moich policzkach zaczęły spływać pojedyncze łzy.
- Już się gubię Tom... Czy kiedykolwiek będzie tak jak kiedyś?

***

Ugh, jak zwykle krótko, do dupy, bez sensu... Eh, nie śmiejcie się, proszę! :-(