środa, 13 lutego 2013

Kiedy już niczego nie będzie, ja i tak zostanę. 09/??

Minuty leciały w ciszy i błogości, nie obchodziło mnie teraz nic. Leżałem ufnie wtulony w ciepłe ciało Toma. Rozkoszowałem się tą chwilą, jak tylko mogłem. Już wiedziałem, że nie umiem żyć bez bliźniaka. To on był moim życiem. W tej chwili pragnąłem jedynie o wszystkim zapomnieć i zacząć wszystko od początku.
Otworzyłem delikatnie napuchnięte płaczem powieki i zerknąłem na Toma.
- Już dobrze, Billy? - spytał półszeptem.
- Tak, dziękuję Tom... Ja..Ehh..To ty mi wybacz...
- Bill, już o wszystkim zapomnij. Zrobiłem ci straszną krzywdę, myśląc tylko o sobie.
- Ale...
- Ciiii... - brat przybliżył się do mnie znacznie i delikatnie wpił się w moje wargi. Chyba już zdążył zrozumieć, że wybaczyłem mu wszystko i chcę spróbować wejść w ten jakby.. ''związek''.
Położyłem mu delikatnie dłoń na policzku i lekko ją przesunąłem. Rozchyliłem ochoczo wargi i pogłębiłem i tak bardzo namiętny już pocałunek. Bracia nie powinni się w taki sposób całować, o nie, nie, nie...
Temperatura powoli rosła, nigdzie się nie spieszyliśmy. Miałem na Toma wielką ochotę, i to już od dawna. Zamierzałem wykorzystać tą chwilę w stu procentach.
Mój język ocierał się o jego podniebienie i zwinnie uciekał przed jego językiem, czego skutkiem były ciche pomrukiwania brata. Po paru minutach takiej zabawy, bliźniak przewrócił mnie na plecy i usiadł na mnie okrakiem. Jego usta wciąż pieściły moje wilgotne i chętne wargi. Po chwili zjechał na moją szyję i zaczął lizać moje obojczyki. Nie wytrzymałem.
- Tom!! Zróbmy to! - wyrwałem się pod jakimś dzikim impulsem.
Tom spojrzał na mnie zaskoczony, ale nic nie powiedział. Przyglądał mi się przez chwilę i pokiwał rozbawiony głową. Podszedł do mnie na czworaka po łóżku i ucałował krótko usta.
- Wieczorem Billy, wieczorem... Na dole mamy widownię. - uśmiechnął się głupio i zszedł z łóżka, po chwili nie było go także w pokoju. Czułem się jak niewyżyty idiota. Jak mogłem zapomnieć! Pfff! Mądry Billy, chciał się jebać z bratem, kiedy w domu roi się od ciekawskich wszystkiego ludzi, gratulacje! Pokręciłem głową, nie wierząc we własną głupotę i wygramoliłem się z góry rozkopanej pościeli.
Stanąłem przed lustrem i o mały włos nie dostałem zawału. Moje włosy były pozlepiane w niektórych miejscach lakierem, po makijażu nie było śladu, bo cały spłynął na inne części twarzy, ciuchy pachniały potem, alkoholem i były strasznie wymiętolone. Boże! Jak Tom mógł w ogóle mnie takiego przytulać! Ohyda!
Od razu, jak stałem, wyskoczyłem z ubrań i szybkim truchtem wpakowałem się do łazienki i od razu pod prysznic. Zimne kropelki zaczęły obijać się o moją twarz i spływać dalej, po całym ciele. Tak... Prysznic. Nie ma nic lepszego na doła psychicznego, niż wzięcie sobie prysznica. Nawet szybkiego. To podobno wycisza i w miarę uspakaja.
Kiedy czułem się już odświeżony, wytarłem całe ciało puchatym ręcznikiem i ubrałem jakąś bieliznę która leżała na szafce. Zanim jednak założyłem na tyłek te bokserki, to rozważałem pójście na golasa do mojego pokoju, i wzięcia sobie normalnej. Na owych gatkach znajdowały się jakieś dziwne, zielone i przede wszystkim nagie potworki, nie mówiąc już o tym, że sama bielizna była koloru ostrego różu. Ktoś ma niezły gust! Wolałem jednak nie ryzykować świecenia gołym tyłkiem przy rodzicach i Joscie, więc szybko je założyłem, rozczesałem pospiesznie moje włosy i ładnie je wysuszyłem. Wygrzebałem z szafki pod umywalką jakieś kosmetyki i pospiesznie zacząłem malować sobie oczy. Kiedy wszystko już było gotowe, powoli przejrzałem się w lustrze. Czym przyciągałem tak Toma? Wystające kości policzkowe, pełne usta, mocno zarysowane oczy, czekoladowe tęczówki, płaska, bardzo delikatnie wyrzeźbiona pierś, bardzo wystające żebra, chude nóżki, blada skóra, tatuaże... Nie wiem.
Skończyłem się przyglądać i wyszedłem z pokoju. O dziwo nie słyszałem na dole żadnych rozmów. Czyżby wszyscy wyszli nie mówiąc mi o tym? To nawet lepiej.
Wyciągnąłem z szafy parę czarnych, obcisłych rurek i przylegającą koszulkę w tym samym kolorze. Dziwne, że Tom się już nie czepiał, że nie mam czym oddychać w tak ciasnych rzeczach, jak na koncercie w Monachium. Czyżby zrozumiał, że mnie tym wkurzał?
Zszedłem powoli na dół. Nikogo nie było. Postanowiłem udać się do kuchni, bo nieźle zgłodniałem. Ból głowy i mały kacyk po nocy jakoś sam mi przeszedł, kiedy Tom mnie przytulał. Nie potrzebowałem żadnych leków, a teraz czułem się znakomicie.
Zajrzałem do lodówki i podrapałem się po głowie, co by tu zjeść? Znalazłem jakieś leżące luzem ciastka, które od razu bez zastanowienia pochłonąłem, ale potrzebowałem śniadania. Dawno nic ciepłego nie jadłem.
Postanowiłem jednak, że zaczekam na innych, gdziekolwiek są. Może Jost chciał dać mi spokój i pojechał, a inni pojechali na zakupy? Nie wiem.
Walnąłem się na kanapie w salonie i włączyłem jakiś program, na który nawet nie zwracałem uwagi. Moje myśli zaprzątał dzisiejszy wieczór. Teraz, kiedy nie ma w pobliżu Toma, a ja nie mam takiej chcicy, zaczynałem się trochę bać. Jak to będzie wyglądać? Mam nadzieję, że bliźniak mnie poprowadzi, bo inaczej wyjdę na niedoświadczoną ciotę, ehh... Nawet nie zauważyłem, kiedy moje policzki oblały się dorodnym rumieńcem, gdy o tym myślałem.
Na kanapie obok mnie leżały owe gazety, nawet nie chciałem na nie patrzeć. W klubie zbytnio się spiłem, a to był wyskok zapomnienia. Nic więcej. Mimo tego, że rano się trochę podłamałem, gdy to zobaczyłem, to i tak nie mam zamiaru się z niczego tłumaczyć. Niech sobie w dupy wsadzą te świstki wyssane z palca, mam już wszystkiego dość. Najwyżej nasz zespół i nasza sława troszkę nad tym uboleje, ale to już tylko i wyłącznie moja wina. Siedziałem na kanapie nic nie robiąc może z pół godziny, kiedy usłyszałem natarczywe pukanie do drzwi. Wstałem ociężale i podszedłem do nich, otwierając je z rozmachem. Moim oczom ukazał się Gus i Geo.
- Bill, kopę lat! Co słychać? - zapiał wesoło Georg, wpraszając się do domu.
- Co wy tutaj robicie? - zapytałem znudzonym głosem.
- Ładnie to tak się witać z przyjaciółmi? - oburzył się Gustav.
- Oh, wybaczcie. Mam kijowy humor.
- Dawnośmy się nie widzieli, ostatnio po naszej trasie. Jak tam układy? Rano zadzwonił do nas Jost, dlatego przyjechaliśmy. Martwimy się.
- To wy też już wiecie? Ehh... Teraz w mediach będzie trochę szumu. Wyszedłem w nocy do klubu i trochę zabalowałem, nic wielkiego. Ale te małpy z telewizji we wszystkim znajdują drugie dno, już nie wyrabiam chłopaki. - ze zmęczoną miną walnąłem się z powrotem na kanapę. Geo i Gus stanęli nade mną. Spojrzeli na mnie jak na skrzywdzone zwierzątko i posłali mi wspierające uśmiechy.
- Razem damy radę Bill, nie przejmuj się. Trochę sobie po nas pojeżdżą i przestaną. A następnym razem bierz ze sobą Toma, albo ochronę! - powiedział Gus.
Tak... Gdyby tylko wiedział, że to właśnie z jego powodu tam się udałem. Nie ważne.
- Dobra, dobra...
Gustav spojrzał na mnie, jak na jakiegoś męczennika.
- Jadłeś coś dziś? Dziwnie wyglądasz.
- Właśnie nie. Wszyscy gdzieś wybyli, chuj wie gdzie.
Gustav westchnął i rozejrzał się po salonie. Georg buszował w kuchni a ja zdychałem z nudów. Gdzie jest Tom i reszta?
Nie musiałem długo czekać. Po ok. dwudziestu minutach, w drzwiach pojawił się mój bliźniak.
- Tooomm... - jęknąłem ucieszony. - Myślałem, że sam umrę tu z nudów, gdzie byłeś?
- Cześć chłopaki, cześć Bill. - Tom obstrzelił mnie wzrokiem i nieświadomie się oblizał.
- Pojechałem z Jostem, jakieś papiery. A mama i Gordon pojechali gdzieś, mają jutro wrócić. - mówiąc to uśmiechnął się delikatnie, patrząc mi prosto w oczy. Mimowolnie zadrżałem na całym ciele. Czy on musi ciągle myśleć o dzisiejszych planach?

3 komentarze:

  1. Awwwwwww, pojechali, pojechali! Chata wolna, a to oznacza tylko jedno; będzie zabawa <3 i nie mam na myśli zabawy w chowanego, ojj niee... *szatański uśmieszek* :D
    Twoje opowiadanie bardzo poprawia mi humor. Kocham tego niewyżytego Billa... ^^
    I te znaczące spojrzenia Toma... ♥
    Pozdrawiam i dużo weny, kochana ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział :D Już nie mogę doczekać się co będzie dalej ♥ Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Mmm zbliża się mój ulubiony moment w każdym opowiadaniu ;-) Strasznie jestem ciekawa jak chłopcom uda się ten "wieczór" ;-)
    Twoje opowiadanie jest naprawdę fajne, a niektóre teksty mnie powalają ;-D
    Sposób w jaki przedstawiasz G&G jest ZAJEBISTY. W którymś z wcześniejszych rozdziałów napisałaś "Georg stoi jak ciota w jednym miejscu i udaje, że gra" No nie mogłam z tego, wywołałaś u mnie tym tekstem atak niepohamowanego śmiechu i dzięki Ci za to xD
    Pisz szybko następny rozdział ;*

    OdpowiedzUsuń