piątek, 31 maja 2013

5. W wąskim gronie.

Wiatr lekko powiewał moje włosy, dzisiaj było chłodno. Szedłem chodnikiem w stronę budynku szkoły. Na samą myśl o tym, że dziś będę tam sam, robiło mi się niedobrze. Nikt wprawdzie nie dokuczał mi jakoś specjalnie, ale zawsze chodziłem wszędzie z Tomem. To zmieniało postać rzeczy. Na każdej przerwie. Myślę, że to była tego przyczyna. Chodziliśmy do różnych klas, ale gdy tylko po korytarzu rozlegał się dzwonek, Tom zawsze czekał na mnie pod klasą, był bardzo opiekuńczy.
Za każdym razem, kiedy pojawialiśmy się w szkole, wszyscy patrzyli na mnie z pogardą i odrazą. Gdy co chwila mijałem kolejnych ludzi, słyszałem coraz głośniejsze, nieprzyjemne szepty. Mimo to, nikt nigdy nie zrobił mi niczego poważnego. Bo zawsze był ze mną Tom.
Kilka razy zostałem poszarpany i poobijany, ale to zdarzało się tylko wtedy, kiedy bliźniaka przy mnie nie było, tak jak dziś. A to zdarza się bardzo rzadko. Dredziarz nie wie tak na prawdę, co inni ze mną robią kiedy jestem sam w szkole. Może jedynie się domyślać...
Nim się obejrzałem, doszedłem już do szarego budynku. Uniosłem oczy ku górze i ostatni raz spojrzałem na brzydkie, ciemne i zachmurzone niebo. Głęboko wypuściłem powietrze i spuściłem wzrok na moje buty. Dzień dobry, szkoło.

***

Kiedy obudziłem się ponownie, było już pewnie koło godziny 13:00. Ziewnąłem przeciągle i już w miarę normalnie myślący i funkcjonujący, wstałem do łazienki.
Jak już doprowadziłem się do stanu użytku, wszedłem do pokoju brata. Pusto. Czyli Bill jednak wyemigrował do szkoły. Porządny chłopczyk. - Prychnąłem pod nosem. Oczywiście, nie naśmiewałem się z niego, był moim bliźniakiem, którego bardzo kocham. Uważam jedynie, że jest trochę zbyt sztywny i porządny. W tym wieku powinno się korzystać z życia. On przecież nawet nie pije piwa jak jesteśmy w naszym klubie, a jeżeli już coś, to tylko coś słabego. Nie rozumiem go. Myślę, że jak z nim trochę porozmawiam i pokażę korzyści, jakie daje wolne i szalone życie, wtedy pewnie trochę odpuści swojego perfekcjonizmu i porządności.

*

Dzień minął mi bardzo szybko. Praktycznie przeleżałem całe popołudnie, myśląc o bliżej nieokreślonych sprawach. Nawet nie wstawałem z łóżka. Życie lenia też jest ciężkie! Ma się dosyć nic nierobienia, ale jednocześnie jest się zbyt leniwym, żeby zacząć pracować, albo zrobić coś pożytecznego dla otoczenia. Wniosek by jeden: trzeba iść do klubu!
Zamknąłem oczy i czekałem na powrót bliźniaka.

***

Dzień wyglądał dosyć spokojnie, co bardzo mnie zadziwiło, ale i ucieszyło zarazem. Byłem w szkole sam, bez Dredziarza, a to zawsze kończyło się wyzwiskami lub przepychankami. Dziś nic takiego mnie nie spotkało! Co za ulga!

*

Wyleciałem z budynku szkoły, jak z procy. Nigdy nie miałem pewności, czy ktoś nagle nie zauważy, że jestem dzisiaj sam i nie będę potrafił się obronić.
Obszedłem szkołę wzdłuż ogrodzenia, jak najbliżej murowanej ściany. Szedłem bardzo szybkim i nerwowym krokiem. Marzyłem jedynie o tym, żeby znaleźć się już w domu. Siedzenie na lekcjach ze spuszczoną głową jest bardzo nużące. Tym bardziej, że nie można skupić się w ogóle na temacie, bo co chwila wszyscy na mnie zerkają i szepczą obraźliwe słowa. Do tego potrafiłem przywyknąć i nie przywiązywałem już żadnej wagi, co kto o mnie mówi. Mimo to, nie lubiłem siedzieć w szkole.
Przeszedłem już połowę drogi. Został mi do pokonana jeszcze tylko mały lasek, do którego właśnie wchodziłem. Lubiłem tędy chodzić. W tym miejscu można było się dobrze wyciszyć. Przede mną rozciągała się mała, wydeptana ścieżka, a dookoła widać było tylko przeróżne drzewa i mnóstwo zieleni. W tym miejscu było bardzo cicho. Słychać było tylko szum wiatru i czasem śpiewy ptaków. Nic oprócz tego. Przez jakiś czas wędrowałem, nie zastanawiając się nad niczym. W tym miejscu czułem się bezpieczny.

*

Co chwila zacząłem oglądać się za siebie. Od jakiegoś czasu miałem dziwne wrażenie, że ktoś za mną idzie. Nagle poczułem przypływ niepokoju. Serce szybciej mi zabiło, a ręce lekko zadrżały. Czułem na plecach czyjś natarczywy wzrok. Mimo tego, że byłem sam na ścieżce, przystanąłem i zacząłem rozglądać się wokoło.Pokręciłem szybko głową i przyspieszyłem kroku. Miałem nadzieję, że to tylko moje urojenia, i, że jednak niepotrzebnie się stresuję.
Po kilku minutach całkowicie wyszedłem z lasku i zbliżałem się do domu. Dziwne miejsce...

***

Otworzyłem natychmiast oczy, kiedy usłyszałem trzask drzwi na dole.
Bill wrócił.
Zwlokłem się z łóżka i wyszedłem a korytarz.
- Jeśli chcesz iść ze mną, to ubieraj się, zaraz wychodzę. - rzuciłem mu i wróciłem do siebie.
Oczywiście mogłem sam zadzwonić po Gusa i Geo i wybyć wcześniej do klubu, ale nie chciałem zostawiać Billa samego. Obiecałem mu i sobie, że już nigdy nie będzie siedzieć tu sam i egzystować.

*

Przebrałem się w jakieś bardziej wyjściowe ciuchy i czekałem na brata pod drzwiami. Chłopaki już czekali na nas w klubie. Po chwili pojawił się przede mną również Bill i poszliśmy do naszego stałego miejsca.

***

- Eloo chłopaki! - krzyknął do nas Geo i pomachał.
Odpowiedzieliśmy mu z Dedziarzem i przysiedliśmy się obok. Była to ta sama kanapa na której siedzieliśmy wczoraj. Na samo wspomnienie przygodnej tułaczki do domu z pijanym Tomem, aż się skrzywiłem. Obiecałem sobie rano, że jak tylko wrócę do domu, to  jeszcze raz z nim porozmawiam. Kiedy tylko wszedłem do mieszkania, oznajmił m, że wychodzi. Chciałem już zaprotestować, ale jednak nic nie powiedziałem. Wyszykowałem się i przyszedłem tu razem z nim. Powinienem się na niego wydrzeć, że już nigdy w życiu z nim nigdzie nie wyjdę, bo kiedy się schleje jak świnia, to mi wstyd. Ale odpuściłem sobie. Doszedłem do wniosku, że takimi krzykami i upomnieniami nie zmienię Toma od tak. Mimo tego, że byłem dziś zmęczony po szkole, i tak tu przyszedłem. Jakoś nie miałem ochoty na siedzenie w domu samemu, a towarzystwo bliźniaka zawsze poprawiało mi humor.
- Chłopaki, słuchajcie. Dziś jest za co pić! Gustav znalazł sobie dziewczynę! Trzeba to koniecznie oblać!

***

Udało mi się jakoś dodać. Z dedykacją dla Madzi. C. Którą bardzo kocham :-)
Dedykuję to również wszystkim czytającym i komentującym ten kit xD
Trzymajcie za mnie kciuki, we wtorek zagram w szkole ''Rette mich'' na popisie :( Boję się jak cholerka :<

sobota, 4 maja 2013

4. W wąskim gronie.

Obudziłem się z potwornym bólem głowy, to było okropne! Powoli otworzyłem sklejone powieki i od razu tego pożałowałem. Świat zawirował w kółeczko, a obraz stał się dziwnie zamazany. Jęknąłem zrozpaczony i przewróciłem się na bok. Moje ciało przygniotło jakieś inne, prawie nagie ciało. Co? Ale jak to? Czyżbym znowu zabrał ze sobą jakąś panienkę do domu? Znów powolnie próbowałem otworzyć oczy, ale światło słoneczne zbyt bardzo mnie w nie kuło. Cholera!
Miałem totalną dziurę w głowie. Jedyne co pamiętam to ciągłe dolewki alkoholu. Potem była tylko ciemność. Włożyłem dłoń pod pościel i zacząłem ''badać'' osobnika, który bezkarnie spał z nogą przełożoną przez moje udo. Mimo wszystko uchyliłem ciężkie powieki jeszcze raz, bo ciekawość i przerażenie jednocześnie, zżerały mnie od środka. Chwilę zajęło mi łapanie ostrości ale zaraz wszystko widziałem normalnie.
Osoba którą przygniotłem nie była naga. Ufff... Spod pościeli wyłaniał się jeden, szczupły, okrągły pośladek, opięty przez bardzo ciasny, czarny materiał. Już wiedziałem do kogo należy ta pupa. Bill? Co on tu robi i czemu jest prawie goły?! Moją i tak bolącą głowę zalały czarne scenariusze. Co mogło się stać? Przecież mogłem zrobić mu wszystko. To mój brat, ale trochę mnie pociągał. Tylko w sposób fizyczny. Uważałem po prostu, że jest bardzo ładny. Z resztą... Co takiego mogło się wydarzyć? Nic, prawda?
Pokręciłem głową i bezsilnie opadłem na łóżko. Kac zabijał mnie od środka.
- Aaaaaałłłł!!! - usłyszałem zduszony krzyk. Bill podniósł się tak gwałtownie, że aż spadłem z łóżka. Kiedy kładłem się, nie zauważyłem, że znów go przygniotłem. Tym razem o wiele mocniej.
Leżałem na podłodze jak nieżywy. Bałem się złości bliźniaka, ale też nie miałem siły na podniesienie się. Wszystko mnie bolało. Usłyszałem odgłos bosych stóp na podłodze i uchyliłem powieki. To co zobaczyłem, zwaliło mnie z nóg, mimo, że leżałem. Bill miał tak wściekły wyraz twarzy, że aż się zląkłem. Nigdy nie widziałem go aż tak wkurwionego. Stał, patrząc na mnie z góry ze skrzyżowanymi rękoma na nagiej piersi. Gromił mnie wzrokiem, jego czekoladowe tęczówki świdrowały mnie nienawistnym spojrzeniem. Przełknąłem głośno ślinę i powoli podniosłem się z podłogi.
- Eeee... Bill? - zapytałem tak cicho i niepewnie, jak nie ja. Moja cała pewność siebie i zlewanie każdej sytuacji odpłynęły wraz z moim szokiem, kiedy spojrzałem mu pierwszy raz w oczy. Bałem się go, dosłownie! Co mu się stało?
- Jeśli myślisz, że ci popuszczę, to się grubo mylisz. - prawie wysyczał, przez zaciśnięte zęby. Nic z tego nie rozumiałem. Bliźniak popchnął mnie tak, żebym usiadł na łóżku, co uczyniłem.
- Wczoraj wieczorem, w klubie, odwaliłeś taką szopkę, że szkoda gadać. Wstyd mi za ciebie! Zarzygałeś podłogę w kiblu i byłeś strasznie upierdliwy! Jak mały dzieciak!
- Wyluzuj, Bill... - moja głowa pękała na milion kawałeczków, kiedy dochodziły do niej krzyki bliźniaka. Bill popatrzył na mnie tym swoim wściekłym i chłodnym wzrokiem i po prostu odwrócił się na pięcie.
- Ubieraj się.
- Odbiło ci? Chyba nie chcesz iść do szkoły? - chyba coś mu na mózg siadło. Po takiej libacji on chce jeszcze na lekcje iść? Przecież jestem na kacu!
Brat westchnął tylko i wyszedł z mojego pokoju. Zauważyłem, że na stoliku nocnym leżą jakieś tabletki. Pewnie Bill o wszystko wczoraj zadbał. Bez zastanowienia łyknąłem kilka i podniosłem się z posłania. Szczerze mówiąc było mi trochę głupio z powodu mojego zachowania. Nic nie pamiętam, ale może on ma rację? Chyba zbytnio przesadzam.

***

Byłem zły na Toma, ale mimo wszystko nie wybuchnąłem na niego tak jak zamierzałem. Chyba nie ma po co aż tak zdzierać sobie strun głosowych na takiego idiotę. Postanowiłem odpuścić, ale na pewno z nim jeszcze o tym pogadam. Po prostu wczoraj przeszedł samego siebie.
Wszedłem do mojego pokoju na przeciwko i wyjąłem czyste ubrania z szafki. Rozejrzałem się jeszcze po pomieszczeniu, czy aby na pewno wszystko z niego zabrałem i powędrowałem do łazienki. Nie wiem co mój bliźniak dziś zamierza, ale ja nie chcę napędzać sobie zaległości. Idę do szkoły.

***

Leżałem kilkanaście minut zagrzebany w pościeli i wsłuchiwałem się w szum wody zza ściany. Bill brał prysznic. Po tabletkach nudności powoli ustępowały, a ja czułem, że powoli zaczynam kontaktować ze światem. Mimo wszystko nie zamierzałem dziś ruszać tyłka z łóżka. Pewnie mój dobry braciszek powie mi, co było w szkole. Jak dobrze, że go mam.
Nagle usłyszałem z dołu dźwięk tłuczonego szkła.
- Rozumiesz?! Rozumiesz?! - zza uchylonych drzwi, do moich uszu dochodziły niewyraźne krzyki matki z dołu. Aha, czyli zaczyna się kolejny cyrk.
- Jak mogłeś tego nie dokończyć Gordon, do cholery! Ja haruję całymi dniami, a ty się obijasz?! Czemu nie zrobiłeś zakupów?! - podniosłem się z łóżka i mimo wielkiej niechęci zamknąłem drzwi. Nie miałem najmniejszej ochoty słuchać ich wywodów. Awantur, to znaczy.
- Pierdolenie. - syknąłem pod nosem i znów uwaliłem się na wyro. Zamknąłem niewyspane powieki i przykryłem się pachnącą pościelą po sam nos. Tak. Uwielbiałem spać.
Przesunąłem się lekko na łóżku i do moich nozdrzy doszedł piękny zapach z poduszki obok. Na pościeli został jeszcze zapach mojego brata. Musiałem przyznać, że bardzo podobał mi się ten zapach.
Wtuliłem głowę w tą poduszkę i czułem, że powoli odpływam do krainy słów.

***

Wytarłem energicznie głowę puchatym ręcznikiem i zacząłem się szybko ubierać. Byłem już spóźniony do szkoły. Chwyciłem za suszarkę i migiem postawiłem swoje włosy, tapirując je i pryskając lakierem. Byłem już ubrany w standardowe, obcisłe ubrania. Wykonałem sobie jeszcze szybko makijaż i wyskoczyłem z łazienki jak oparzony. Nie lubiłem spóźnień. Te wszystkie pogardliwe spojrzenia...
Wbiegłem do mojego pokoju i chwyciłem plecak leżący na podłodze. Wychodząc zajrzałem do pokoju Toma. Miałem cichą nadzieję, że jednak pozbierał się i będzie towarzyszyć mi w szkole.
Jednak nie. Bliźniak już spał, rozwalony na całym łóżku. Taki mam ja z niego pożytek. Ehh... Mimo wszystko kocham go i wiele mu zawdzięczam.

*

Mega krótko i nic się praktycznie nie dzieje - wiem. Wybaczcie, ale dosłownie stanęłam na głowie, żeby to Wam opublikować. Wstawiam z okazji moich urodzin, które są za pięć dni :D Pozdrawiam Was i dziękuję za wszystkie komentarze, są bardzo motywujące! :-)