piątek, 9 listopada 2012

Monachium - przeszłość. 02/??

Szedłem bardzo ciemnym korytarzem, mijając co chwilę białe drzwi od jakiś mniejszych pomniejszeń i schowków. Za kilka sekund muszę być na scenie. Zamknąłem na chwilkę oczy i poczułem, jak od stóp aż po koniuszki moich stojących włosów, przeszedł dreszcz wymieszany z podnieceniem stresem i czymś tam jeszcze.
Właśnie stanąłem przed statywem montując mikrofon, fanki wrzeszczały już od dobrych kilku godzin. Kiedy było wszystko gotowe, dałem krótki znak chłopakom i puściłem im oczko. Po chwili wyszczerzyłem się szeroko i krzyknąłem:
- Hej Monachium! Jak leci?!
Tłum, miliony osób zawyły jeszcze mocniej, chociaż i tak wydawało się to już bardziej nierealne. W takich chwilach, mimo przejściowych zachwiań i dołujących sytuacji w tej branży, na prawdę czuję, że to co robię jest tym co dobitnie spełnia mnie wewnętrznie.
- Chyba was nie słyszę? Powtórzę jeszcze raz: Monachium, jak leci?!
Fanki mdlały już pod sceną, chłopaki dali mi ostateczny sygnał i po chwili na gigantycznej arenie rozniosły się pierwsze dźwięki ''Thema nr.1''. Już odpłynąłem na dobre, liczyła się tylko ta chwila. To, tu i teraz.
''Sie ist Thema numer eins, zwei, drei, vier, funf und sechs!...''
Byłem w innym świecie, czułem, że emocje zaraz mnie rozszarpią, eksploduję! Wszystko we mnie buzowało! Podbiegłem w podskokach do jednego końca sceny i zacząłem wywijać biodrami, lekko wypinając się i kołysząc nimi nadal. Było mi już gorąco. W jednej sekundzie znalazłem się przy głośniku na drugim końcu sceny, wszystko wykonywałam w zbyt zawrotnym tempie, żeby samemu połapać się co wyczyniam. Po dłuższej chwili stałem już przy Tomie, patrząc mu wyzywająco w oczy. Nie wiem która z sił szatana wstąpiła we mnie w tamtej chwili, ale nie mogłem się powstrzymać. Przejechałem mu dłonią po barku i zjechałem lekko na brzuch, było mi już na prawdę bardzo gorąco, ale szybko zabrałem rękę i przetransportowałem się na sam przód sceny. Podciągnąłem lekko koszulkę, unosząc sugestywnie jedną brew i pogłaskałem się zmysłowo po tatuażu gwiazdki. Wydawało mi się, że publiczność darła się jeszcze głośniej w tamtym momencie. To będzie długa noc.

***

Było grubo po godzinie 23.00. Gustav, Georg i Tom oczywiście, wszyscy w całym pakiecie siedzieliśmy w małym saloniku wyjętego hotelu. Było trochę alkoholu, papierosów i jakiegoś innego ziółka. Mimo gigantycznego zmęczenia, wszyscy czuli się tak lekko i błogo. Byliśmy zadowoleni. Koncert zdecydowanie nam się udał.
- No chłopaki, co powiecie na grę? - zaproponował Georg.
- Grę? - natychmiastowo odpowiedział Tom.
- Właśnie. Jaką grę? - dopowiedziałem.
- A no, mam takiego pomysła. Mianowicie, zagrajmy tak po męsku w wyzwania. No, pytania też mogą być. - uśmiechnął się, tak jakoś głupawo. Jakby brakowało mu inteligencji.
Rysy Toma lekko stężały, Gustava chyba zamuliło, a ja czekałem aż ktoś odpowie coś sensownego, bo sam nie miałem siły.
- Emmm... To takie trochę staroświeckie. - powiedział sennie Gustav.
- Tak, po męsku? - Tom jakby ożywił się na poprzednie słowa Georga, zupełnie ignorując wypowiedź Gusa.
Georg uśmiechnął się, wziął ze stołu do połowy pełną butelkę jakiegoś trunku i wylał jej zawartość do wielkiej donicy z młodym bambusem, stojącej koło kanapy. Po pokoju rozeszły się tylko ciche i nieprzyjemne pomruki typu: ''Debil'', ''Kretyn'', ''Tępak, jak ten bambus'', ''Cipa, sam bym wypił'' i tym podobne, ale nikt nie chciał zaczynać większych sporów, dlatego na tym tylko się skończyło. Wszyscy byli bardzo zmęczeni i wyczerpani długim koncertem, więc w ciszy obserwowali z niemałym zainteresowaniem poczynanie Georga.
Geo usiadł na dywanie i poklepał oba wolne miejsca obok siebie. Reszta zespołu ociężale podniosła się z kanapy, odkładając swoje papierosy do popielniczki. W końcu wszyscy znaleźli się na dywanie w ciasnym kółeczku.
Gdy siedziałem tak blisko Toma, nagle przypomniałem sobie mój ''problem''. Tom siedział niespokojnie i co chwila wiercił się pukając mnie w żebra łokciem i ocierając kolanem o biodro. Wyłączyłem się na chwilę. Zupełnie nie zwróciłem uwagi kiedy gra się rozpoczęła i dawno już było po ustaleniu zasad. Nic nie słyszałem, nic nie zrozumiałem i nic nie wiedziałem. Byłem teraz tylko Bóg wie gdzie - gdzieś w swoim świecie. Nagle ktoś zaczął szarpać mnie za ramię. To był Gustav.
- Bill, śpiąca królewno! - powiedział podirytowany. - Twoja kolej.
Ocknąłem się i szybko chwyciłem butelkę.
- Ale Bill, co ty robisz?
- Ale co? Bo to kolej moja jest ter... - nie dane mi było dokończyć.
- Ale po co w łapę bierzesz tą butelkę?
- No bo... - byłem trochę zdezorientowany, nie znałem poza tym zasad.
- Dobra, tracisz kolejkę...- rzucił Tom rozpychając się jeszcze bardziej i popatrzył na Georga.
- Dawaj to zadanie, czubie! - powiedział szybko bliźniak. Widocznie zdążył się już wkręcić do gry i chyba spodobała mu się.
- Czubie? Dobrze. Więc wychyl się przez okno i wydrzyj się na cały głos, że ty, Tom Kaulitz jesteś prawiczkiem i chcesz, żeby jutro opublikowali to w gazetach!
Tom odchylił się do tyłu i wybuchł śmiechem.
- Pojebało cię Georg! - ledwo wydukał nie powstrzymując śmiechu. - Przecież to oczywiste, że tego nie zrobię!
- Ha! Cieniasie! Miało być po MĘSKU. Jak wszystko to wszystko. Czyli poddajesz się? - powiedział Geo z bardzo chytrym uśmieszkiem.
Tom momentalnie podniósł się do siadu i spojrzał na niego hardo.
Zapanowała grobowa cisza a dredziarz bardzo długo wpatrywał się w Georga. Im dłużej to robił, tym kpiący uśmiech  przyjaciela powiększał się coraz bardziej. Z minuty na minutę atmosfera robiła się coraz gęstsza. Rozważałem nawet odejście od tych wariatów, pod pretekstem zmęczenia i bólu głowy, co było prawdą, ale nagle dobitny głos Toma rozdarł ciszę.
- Prędzej bym Billa pocałował. - wyszeptał zimnym tonem.
W tej chwili film mi się urwał. Świat zatrząsł, a ziemia rozstąpiła. Czy ja dobrze słyszałem?! Co?!

***

Dziś bardzo, ale to bardzo króciutko. Jestem padnięta. To był pracowity tydzień.
Jest mi niezmiernie miło z powodu takiej ilości pozytywnych komentarzy! Zaraz zajrzę również na wasze blogi i możecie czekać na rewanżyk :-).Pozdrawiam gorąco i jeszcze raz, BARDZO dziękuję za komentarze. Aż miło :-))!!

3 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Haha! XD Tom to powiedział specjalnie, ja to wiem! xD
    Ja już normalnie wielbię te opowiadanie. : D Szkoda, ze krótkie rozdziały, ale mi zawsze najlepiej się czyta, gdy chłopacy są we czwórkę. Gustav jest Gusiem, Georg... Georg'em. xD I to jest.. takie lekkie, fajne. ;3

    Z niecierpliwością czekam na next'a i pozdrawiam. ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Haha... W zupełności zgadzam się z Illusion'em! Tom powiedział to specjalnie. Może się domyśla, że braciszek go kocha? A może chce po prostu się wywinąć od tego zadania? Chyba, że też coś do Billa czuje i po pijaku mu się język trochę plącze? Dobra może ja nie będę się tu już tak produkować xD

    Bardzo fajne opowiadanie! Miło się czyta i nagle, w którymś tam momencie na mej twarzy powstał szeroki banan! Siedzę jak głupia i uśmiecham się do monitora. Już sobie wyobrażam jak muszę idiotycznie wyglądać w takich momentach :)

    Dobra już nie przedłużam.
    Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział ;3

    OdpowiedzUsuń