niedziela, 28 października 2012

Monachium - przeszłość. 01/??

Znacie uczucie żalu, kiedy czegoś nie zrobicie? To uczucie kiedy całe twoje wnętrze wrzeszczy, abyś czegoś spróbował a ty blokujesz się i mówisz tylko ''Nie''. Potem nadchodzi uczucie goryczy, żalu i pustki oraz specyficznej złości na samego siebie. Właśnie tak mniej więcej się czułem, gdy po jednym z naszych koncertów w Monachium, nie oddałem pewnego pocałunku... Nie myślałem o tym, ale moje wnętrze, właśnie w tak paskudny sposób się czuło.

*** 26 października 2008 rok - Monachium.

Delikatny wietrzyk i wielka plucha uniemożliwiały wielu ludziom dojścia i dojazdu do miejsca, w którym tego wieczora miały spełnić się marzenia wielu fanów. Podmokły i brudny śnieg przemakał przez różnego rodzaju buty. Od trampek aż po zimowe - ocieplane, ale to nie jest najważniejsze. Tej nocy ludzie przychodzą tylko dla nich.
Tysiące osób zbiera się pod gigantyczną halą. Zdesperowane tłumy napierają mocno na wielki otwór wejściowy. Wszyscy czują tą adrenalinę połączoną z ekstazą, wszędzie słychać donośne krzyki i radosne wrzaski.

''NIGHT OF TOKIO HOTEL - ZIMMER 483 EUROPEAN TOUR.''

W całym mieście i okolicach już miesiąc przed tym wydarzeniem wszędzie można było dostrzec plakaty, bilbordy, a nawet ulotki.
W takich chwilach jak ta nie można być w innym miejscu. To po prostu wykluczone. Serca tych ludzi, tych fanów biją tylko dla tej chwili. Jeżeli świat miałby się teraz skończyć, na pewno by tego nie zauważyli.
Większość z nich czuje się teraz spełniona i na miejscu. Czują, że to właśnie ten czas, ta chwila, data i miejsce dobrze trafiły.
Na hali było dziesięć tysięcy osób. Było ciemno, wszyscy krzyczeli, a jedyne niewielkie światło pochodziło z kolorowych reflektorów, rzucających małe cienie na scenę.

***

- O kurwa... - szepnąłem zaciskając pieści i robiąc duże oczy. W moim głosie można było usłyszeć nutkę podniecenia.
Tom, Georg i Gustav spojrzeli na mnie.
- Co jest kochanie? - zaśmiał się Georg.
- Stresik? - dopowiedział Gustav, podciągając brwi do góry i lekko się uśmiechając.
- Rany, chłopaki! Nie podnieca was świadomość, że tylu ludzi, całe miasto, a nawet i więcej jest tu tylko dla nas?! Wszyscy nas pragną... - powiedziałem rozmarzony i z błogą miną uniosłem wzrok ku górze.
- Prędzej pragną twojego chudego tyłka opakowanego w najbardziej obcisłe spodnie świata... Boże dopływa ci w ogóle krew do nóg? - mruknął Tom, rozkładając się bardziej na białej sofie. O co mu chodzi?
- Co ci? - zapytałem głupio.
Tom spojrzał na mnie w łagodny sposób, i przejechał językiem po swoim kolczyku w wardze.
- Gustava w cale nie widać, Georg stoi jak ciota w jednym miejscu i udaje, że gra, ja pobiegam trochę po scenie gdzieś w tle, za tobą, a to ty wymachujesz tym tyłkiem na prawo i lewo i przy okazji robisz jakieś dziwne wyuzdane pozy... Z resztą przejmujesz całe show, jesteś wokalistą...
- Tom odwaliło ci? Co cię ugryzło... Chcesz, żebyśmy wszyscy wyszli pokłóceni na scenę? - byłem trochę zdenerwowany jego... zarzutami? Nie. Zarzuty to złe określenie, Tom się tylko wypowiedział, ale i tak bardzo mnie to zdenerwowało. Nie lubię jak ktoś się czepia mojego wyglądu a tym bardziej zachowania scenicznego... Tam jestem po prostu sobą, ponoszą mnie emocje. To wszystko.
- A nie jest tak?
- Ale jak, do cholery?! - byłem już zły, nie chcę się z nim droczyć przed koncertem.
- Spójrz na swoje uda, możesz chodzić w ogóle? Nie drętwiejesz? Przecież to jest takie obcisłe! - śmiał się cicho pod nosem.
- Nieprawda! Mam tam dużo luzu! - Skłamałem, ale poniosły mnie już emocje. Naprawdę nie lubiłem droczenia się, ale zauważyłem, że Toma to chyba bawi! Ach.. Do diabła z tym idiotą. To takie dziwne, że lubię obcisłe rzeczy? Rany...
W jednej chwili Tom podniósł się z sofy i w mgnieniu oka znalazł się tuż za mną.
Wszystko działo się za szybko, nie mogłem w żaden sposób zareagować.
- Naprawdę? - szepnął mi wprost do ucha, przylegając torsem do moich pleców. Jego ręka szybko przejechała po moich plecach w dół, przeszedł mnie dreszcz.
- Zaraz sprawdzimy. - ledwo usłyszałem, ale mógłbym przysiąc, że głupio się szczerzy.
- Wal się, Tom... - właśnie miałem odwrócić się do niego przodem i uderzyć go, ale w niewiadomy mi sposób unieruchomił mnie i poczułem jak zacisnął palce na moim pośladku, przez materiał skórzanych, bardzo obcisłych spodni.
Wytrzeszczyłem oczy i szybko mu się wyrwałem.
- Tom, do reszty ci odjebało?! Co to było?! - aż we mnie wrzało, jakim prawem, on mnie tak ośmiesza
Georg i Gustav przyglądając się całemu zdarzeniu, zaczęli się głośno śmiać.
- Chciałem tylko coś sprawdzić, pacanie, i nie myliłem się! Przez te kurewsko ciasne spodnie, czuć materiał twoich gatek!
- Jesteście debilami, wszyscy! - to, że G&G tylko gapili się i jeszcze bezczelnie śmiali, tylko doprowadzało mnie jeszcze bardziej do szału.
Najgorsze jednak było to, że od pewnego czasu miałem bardzo brudne myśli, dotyczące właśnie Toma.
Nie jestem typem panikarza, bo przecież każdy w swoim życiu na pewno nie raz ''brudno'' pomyślał o swoim rodzeństwie, czy tam rodzicach... Ale moje myśli zaprzątają mi umysł już równiutkie dwa tygodnie. Zaczynałem mieć obawy i rozważałem pójście do psychiatryka. Myśli to jedno, a co z przyspieszonym pulsem, oddechem i ciarami na całym ciele gdy tylko jest gdzieś w pobliżu? Jesteś pierdolony Kaulitz... Idź się lecz, tak będzie najlepiej dla nas wszystkich! Próbuję skutecznie, jak tylko się da, unikać bliskości i niezręcznych sytuacji z bratem. Bo co będzie, jeżeli pewnego dnia, podczas zwykłego braterskiego uścisku, po prostu mi stanie?! Nie.... Doprawdy żenujące... Tom, łapy przy sobie!
- Hallo, Bill! - Georg wydarł mi się do ucha.
- Czego, kretynie! - krzyknąłem równe głośno, łapiąc się za ucho.
- Mam za ciebie śpiewać? Idziemy na scenę, i już nie obrażaj się. To tylko żarty były! - fajnie, fajnie. Tylko szkoda, że mi wcale nie jest do śmiechu z takimi problemami!

***

Krótko.
Tak więc, najpierw się wytłumaczę. Dwa poprzednie posty, nie oznaczają nic. To była tylko taka mała próba dla mnie, żeby zobaczyć na co mnie stać. Właściwe opowiadanie zaczyna się teraz.
Dopiero zaczynam pisać i będzie to moje pierwsze opowiadanie, dlatego bardzo przepraszam, za wszelakie błędy stylistyczne, logiczne bądź ortograficzne. Nie mam po prostu jeszcze wprawy.
Zapraszam do komentowania, krytykę przyjmuję sobie do serca, dziękuję za uwagę i pozdrawiam! ;-)

piątek, 19 października 2012

Nowe Jutro.

Siedziałem skulony w puchatym fotelu, a dłonie grzałem o kubek z gorącą herbatą. Było może parę minut po szesnastej, lecz nie przywiązywałem do tego wagi.
Myślałem nad przeróżnymi czynnościami, jakimi mógłbym się posłużyć do wyjaśnienia pewnej, dosyć niewygodnej kwestii. Niebo za oknem było lekko rozmyte przez białe, postrzępione płachty mlecznych chmurek, słońce delikatnie aczkolwiek intensywnie zabarwiało ulicę na złoto. Leciutko pożółkłe liście zajmowały się swoim przydrożnym tańcem, a ja, głupi siedziałem i myślałem.
- No nie... - mruknąłem cichutko pod nosem.
- Koniec Bill... Jak tak można? - w tym momencie pochyliłem się lekko do przodu i wstałem z siedziska. Phhi! Co ty sobie myślałeś. Taki głupi jesteś? Zbaraniałeś? A może ci już kompletnie na mózg siadło. Uśmiechnąłem się delikatnie na swoje własne słowa i odstawiłem naczynie do kuchennego zlewu.
- Dobra chłopie, weź się w garść. Trzeba zacząć żyć. Od nowa.
W tej chwili nie przejmując się niczym wciągałem skórzane kozaczki i jeansową kurtkę. Trzasnąłem drzwiami i nerwowo zamknąłem mieszkanie na klucz. Machnąłem głową, tak jakby... W popłochu? Na prawo i na lewo. Odetchnąłem ciężkawo i nogi same mnie poniosły nad tutejszy staw.

***

Siedziałem na zielonej ławce i obserwowałem spokojną taflę lustrzanej wody.
Bill... Nie uciekniesz od swoich... problemów? Szczerze mówiąc nie wiedziałem jak mam nazwać feralne zdarzenie ubiegłego roku. Każda czynność, rzecz i słowo mówiło mi tylko jedno. ''Tom''. Ale dlaczego? Tak na prawdę doskonale znałem odpowiedź, ale nie miałem odwagi o tym nawet pomyśleć, ciągle się wzbraniałem. Gdy tylko wspomnienia wracały, łzy same ciekły mi po policzkach, wmawiałem sobie tylko, że to nic takiego a każde jutro będzie lepsze. No właśnie, czy będzie lepsze? Zwłaszcza, że jutro sprawca mojego zrujnowania psychicznego pojawi się w moim progu? Po głowie wciąż chodzi mi tylko jedno pytanie. Czy jutro będzie lepsze?

Zwykły początek.

Nawet nie macie pojęcia, jak długo trwał okres, kiedy było po prostu okej. A mianowicie... Każdego dnia żyłem po prostu zwykłą codziennością i cieszyłem się z mniej lub bardziej pozytywnych rzeczy, czy wydarzeń. Natomiast od pewnego czasu bardzo zaczęła ubolewać moja stłamszona już przez różne okoliczności psychika.
Jestem Bill Kaulitz i mówię Wam... Nikt z Was, tak jak i każda żyjąca istota nie chciałaby znaleźć się w mojej skórze. Każdego dnia kiedy patrzę na coś lub kogoś, po prostu mam ochotę zapaść się pod ziemię i nigdy nie wydobywać się spod jej gruzu. Moja głowa potwornie szwankuje. Dlaczego? Każda rzecz, każdy przedmiot i każda osoba kojarzy mi się tylko z jednym... Tom.