sobota, 17 listopada 2012

Achtung! 02

Jako iż już wszystko jest wiadome, mam smutną wiadomość. Bloga nie opuszczam, jak na razie, ale mam dużo kłopotów w szkole. Muszę ćwiczyć do egzaminu który jest już za miesiąc! :-(. Nie do pomyślenia, jak czas szybko przeleciał mi między palcami. Zawsze miesiąc przed egzaminem gitarowym, wszystko szlifowałam, a na razie jestem na poziomie zero, bo nic nie potrafię.
Oficjalnie następna notka pojawi się 20.12.2012 r. Musicie przeczekać wytrwale, ale to już niebawem, więc możecie się cieszyć. (Ja osobiście wolałabym, aby czas płynął wolniej, bo na razie siedzę jak na szpilkach :<)
Trzymajcie za mnie kciuki, oby stres nie zżarł mnie na egzaminie... :-(
Pozdrawiam, trzymajcie się!

LoL xD ---> KLIK

wtorek, 13 listopada 2012

Monachium - przeszłość. 03 i 1/2 /??

Wziąłem głęboki oddech i postanowiłem. Co będzie to będzie, chociaż wiem co mnie czeka.
W głowie lekko mi szumiało, ale nie na tyle, żebym tracił kontakt z rzeczywistością. Szedłem przed siebie lekko spanikowany. Co chwila rozważałem szybki odwrót i możliwość wyskoczenia przez okno na końcu korytarza.
Szurałem ciężko nogami po poszarzałej wykładzinie holu. Mam nadzieję, że jakoś się od tego wybronię.
W końcu nadeszła ta chwila. Wkroczyłem zniesmaczony do pokoju i jęknąłem z żalem, kiedy zobaczyłem jak Tom z kpiącym uśmieszkiem dynda sobie przed nosem kluczem od mojego pokoju.
- Dajcie spokój... Dajcie mi ten głupi klucz i zapomnijmy o sprawie... - próby jakiejkolwiek negocjacji zostały natychmiastowo odtrącone.
- Bill, to ty daj spokój! Musicie to zrobić i koniec! Ja Tomowi dziś nie odpuszczę! - wyszczerzył się Geo. Spojrzałem błagalnie na Gustava. On, chociaż taki cichy, zawsze mi pomaga. Przekląłem go w myślach, kiedy zobojętniały szybko odwrócił wzrok. A idź, się pieprz! Taki z ciebie przyjaciel!
- Nienawidzę was! - syknąłem, ostro wkurzony. - Co to za szopka!? Dawaj ten jebany klucz i idę stąd! - teraz to już wrzeszczałem. Nie mogłem się opanować. Najbardziej głupio mi było z powodu tej całej akcji sprzed kilku minut, kiedy to gapili się na mnie i mam nadzieję, że się niczego nie domyślili. To było strasznie głupie i nie na miejscu. Naprawdę jakby z boku na to patrzeć, to jesteśmy bardzo dziecinni...
Byłem taki wkurwiony! Myślałem, że pozabijam ich wszystkich na miejscu! Zacząłem się mocno szarpać i chaotycznie wymachiwać rękoma. Wręcz rzuciłem się na Tom, chcąc wyrwać mu mój klucz od pokoju. Zacząłem szarpać go za dredy i bić po twarzy. Nie zwróciłem nawet uwagi, kiedy znaleźliśmy się na podłodze. W tej chwili nie byłem tego po prostu świadom. Głównym celem było zabicie Toma! Dosłownie! Szarpałem go za ubrania, co chwila wyklinając jego imię pod nosem. Byłem okropnie wściekły! Gdy moje ręce zacisnęły się na jego szyi, on natychmiastowo złapał mnie za nie, i przyciągnął do siebie za szlufkę od spodni. Byłem zdezorientowany, nie miałem pojęcia co się działo. Z myśli wyrwał mnie mocny uścisk na biodrze. Całe zdarzenie trwało sekundę.Tom przywarł do mnie jeszcze mocniej ciałem i spojrzał mi głęboko w oczy. Natychmiastowo się uspokoiłem i myślałem, że sfiksuję! Czułem ciepło bijące od niego, silny zapach i teraz jakże wyraźny, gorący, miętowy oddech, który odbijał się na mojej twarzy. Przeszyły mnie dreszcze i poczułem przyjemne mrowienie w podbrzuszu. Czas stanął w miejscu, a całe nerwy dawno gdzieś się ulotniły. Tom delikatnie wsunął mi dłoń pod włosy i przysunął jeszcze bliżej siebie za kark. Odleciałem w kosmos. Jego gorące wargi powoli przysuwały się do moich. Ta chwila trwała wieczność, czułem jakby ze sto lat upłynęło zanim poczułem delikatne wargi, które przywarły najpierw lekko do moich. Tylko się zetknęły, a ja już myślałem, że odpłynę. Jego usta napierały coraz bardziej, a ja nadal byłem w zbyt wielkim szoku, żeby do końca zrozumieć co się dzieje. Tom lekko musnął moje usta, wykonując jednocześnie jeden z pierwszych ruchów. Robił to z takim wyczuciem... Nadal trwałem w zbyt wielkim szoku. Po chwili Tom jakby ożywił się bardziej, bo powoli i niepewnie wsunął język między moje wargi. Czułem ciepło i wilgoć, nasze śliny zmieszały się. Końcówką języka trącił mój kolczyk. Myślałem, że oszaleję! Cały czas miałem mocno zaciśnięte powieki i nic nie robiłem, czując tylko smak ust bliźniaka. Puls przyspieszył mi jeszcze bardziej i w tym właśnie momencie ocknąłem się z tego całego amoku. Odepchnąłem Toma jak najdalej siebie, wyrwałem klucz z jego dłoni i wybiegłem z pokoju jak najszybciej było to tylko możliwe. Wciąż nie mogłem uwierzyć w to co się stało. To wszystko wydawało się takie nierealne. W jakimś stopniu podświadomości byłem z siebie dumny, że nie oddałem tego pocałunku. W dużej mierze było to spowodowane wielkim szokiem. Gdy dobiegłem już do pokoju, od razu rzuciłem się na łóżko. Czułem jak oczy zaczynają mi lekko nasiąkać łzami. Chciało mi się w tamtej chwili po prostu wy! Dlaczego to wszystko mnie musi spotykać? Takie poniżenie? Takie upokorzenie? Taka niższość? Te cholerne problemy i niesprawiedliwość?!

***

Kiedy trochę ochłonąłem po całym zdarzeniu, w końcu położyłem się spać. Oczywiście nie dane mi było w spokoju odpocząć, bo zaraz w mojej głowie zaczęły się powtarzać obrazy całującego mnie Toma.
Jego silny zapach, przywierające do mnie ciało, przyjemny ciężar i ciepło, oraz język w ustach...
Nie! Bill! Opanuj się!
Wtuliłem mocno głowę w poduszkę i postanowiłem, że jeżeli jeszcze raz pomyślę o tym co zaszło to wyskoczę z dachu...

***

Mam świadomość, że pewnie nie jest to to, czego oczekiwaliście. Mnie osobiście odcinek się nie podoba, i zastanawiam się czy z moim brakiem talentu brnąć w to opowiadanie dalej. Dziękuję wszystkim Wam za miłe komentarze, bardzo mnie cieszą :-)! W szczególności chciałabym podziękować: Alien Traumer i Illusionowi. Bardzo Wam dziękuję! Pozdrawiam!

poniedziałek, 12 listopada 2012

Monachium - przeszłość. 03/??

To tylko zwyczajne słowa, a jak wiele emocji we mnie wzburzyły. Dziwaczne ciepło rozlało się po moim wnętrzu i niepohamowane dreszcze przeszyły moje ciało.
O kurwa, kurwa, kurwa, kurwa! Kaulitz! Uspokój się, do cholery! Co ci odbiło?
Zamknąłem szybko powieki i starałem uspokoić się zszargane nerwy. 10...9...8...7...6...5...4...3...2...1...0...
Okej, oddychaj Kaulitz. Wdech i wyydeech. Wdech i wyydeech. O tak, już lepiej.
Nie rozumiałem sam siebie. W tamtym momencie czułem, jakbym kupował trumnę sam sobie. Na kredyt w dodatku. Moja nieumiejętność opanowania się przez takie drobnostki powodowała, że sam się wkopywałem w coraz to głębsze bagno.
Otworzyłem oczy i od razu tego pożałowałem. Georg, Gustav i Tom - wszyscy koło siebie, gapili się na mnie wytrzeszczając gały jak jeden mąż. Myślałem, że spalę się ze wstydu! Z boku musiało to wyglądać komicznie, ale mi wcale nie było wesoło. Było mi cholernie wstyd. Czułem, że policzki pieką mnie z lekka, pewnie nabrały już rumianego koloru.
- Eee... Bill, wszystko z tobą ok? - zapytał niepewnie Tom, nadal jakby taki zesztywniały.
- Tak, tak, tak! - wydukałem najszybciej jak potrafiłem i wstałem od tych debili. Szybko opuściłem mały pokoik i na odchodne rzuciłem jeszcze w progu:
- Idę do siebie, dobranoc! - nawet nie spojrzałem na nich. Od razu wyparowałem na korytarz.
Idąc w ciemności biłem się ze swoimi myślami. Ale wtopa... - pomyślałem, czując jeszcze zażenowanie.
- Ale Bill! Czekaj!- usłyszałem oddalając się. Postanowiłem olać to i szedłem dalej, ale oni nie dawali najwidoczniej za wygraną, bo po chwili znów usłyszałem Geo:
- Tom musi dokończyć swoje zadanie!
Dostałem takiego wytrzeszczu, że dziwnym faktem było, iż oczy nie wypłynęły mi jeszcze. Obróciłem się tylko i zobaczyłem, jak Geo macha mi na drugim końcu korytarza w zapraszającym geście. Nie zwróciłem uwagi kiedy biegłem w zastraszającym tempie, w przeciwnym kierunku od źródła moich zmartwień.
Korytarz ciągnął się i ciągnął. Miałem wrażenie, że te egipskie ciemności wciągają mnie wgłąb siebie z każdym nowym krokiem. Biegłem tak szybko, że zaczęło brakować mi tchu. Dzięki ci Boże! W końcu znalazłem się przed drzwiami mojego pokoju. W końcu...
Będę mógł wziąć długi prysznic i położyć się szybko spać, aby zapomnieć o tej kompromitującej sytuacji. Wyrównałem oddech i wszystko byłoby cacy, gdyby nie jeden mały fakt.
Zacząłem gorączkowo przeszukiwać kieszenie. W kurtce, na udach, na pośladkach. Nie ma! Kurwa, nie! To, że byłem trochę podchmielony i było ciemno jak w dupie, wcale nie ułatwiało mi zadania. Gdzie ten klucz?!
- Wcięło go, czy jak?! - warknąłem sam do siebie, bardziej przerażony niż zdenerwowany. Powrót do wariatkowa wcale nie był szczytem moich marzeń, a pod drzwiami spać nie mam zamiaru.
Ostrożnie skierowałem głowę w lewą stronę. Mała ilość światła wylewająca się z pokoju padała na niewielki skrawek korytarzowych ciemności. Tak. To oznaczało tylko jedno. Georg stał nadal na drugim końcu korytarza i przyglądał się w oddali moim poczynaniom. Gdy stałem tak zrezygnowany on ponownie ponaglił mnie gestem ręki, abym wrócił.
- Chodź Bill. Szkoda czasu, a przecież Tom czeka! - krzyknął.
Ja pierdolę. To już zaczyna mnie denerwować, czy oni poważnie są aż tak mało inteligentni, żeby te wszystkie ''wygłupy'' brać aż tak na poważnie? Litości. Mam nadzieję, że Tom tylko żartował mówiąc tamto. Jeżeli nie - jednego jestem pewien. Trauma do końca życia. Mimo tego, że w jakiś sposób pragnę brata inaczej, to nie chcę do tego dopuścić. Zbyt bardzo boję się, że nie będę umiał się opanować i zajdzie to zbyt daleko. Hallo! To przecież mój brat! Mój pieprzony bliźniak, którego musiałem tak, a nie inaczej pokochać. Zawsze chciałem spróbować jego ust. Jego silnego ciała, nagiej skóry... Opanuj się człowieku! Strzeliłem sobie mentalnego face palma i... Witaj rzeczywistości! Dolna warga niebezpiecznie mi zadrżała. Musiałem wrócić tam po klucz a byłem pewien, że nie wyjdę stamtąd żywy. Cóż, co będzie to będzie, ale bardziej usranej sytuacji wymyślić sobie nie mogłem.
Co mnie czeka?

***

Krótki, ale nie mogłam się powstrzymać :-) Wiem, że słabo... No niestety na nic lepszego mnie nie stać, bo jak wspominałam - dopiero zaczynam. Mam jeszcze jedno pytanko, jeżeli w ogóle ktoś ma ochotę w to dalej brnąć. Czy wolicie, żeby notki były rzadziej, ale dłuższe, czy częściej, a krótsze?

piątek, 9 listopada 2012

Monachium - przeszłość. 02/??

Szedłem bardzo ciemnym korytarzem, mijając co chwilę białe drzwi od jakiś mniejszych pomniejszeń i schowków. Za kilka sekund muszę być na scenie. Zamknąłem na chwilkę oczy i poczułem, jak od stóp aż po koniuszki moich stojących włosów, przeszedł dreszcz wymieszany z podnieceniem stresem i czymś tam jeszcze.
Właśnie stanąłem przed statywem montując mikrofon, fanki wrzeszczały już od dobrych kilku godzin. Kiedy było wszystko gotowe, dałem krótki znak chłopakom i puściłem im oczko. Po chwili wyszczerzyłem się szeroko i krzyknąłem:
- Hej Monachium! Jak leci?!
Tłum, miliony osób zawyły jeszcze mocniej, chociaż i tak wydawało się to już bardziej nierealne. W takich chwilach, mimo przejściowych zachwiań i dołujących sytuacji w tej branży, na prawdę czuję, że to co robię jest tym co dobitnie spełnia mnie wewnętrznie.
- Chyba was nie słyszę? Powtórzę jeszcze raz: Monachium, jak leci?!
Fanki mdlały już pod sceną, chłopaki dali mi ostateczny sygnał i po chwili na gigantycznej arenie rozniosły się pierwsze dźwięki ''Thema nr.1''. Już odpłynąłem na dobre, liczyła się tylko ta chwila. To, tu i teraz.
''Sie ist Thema numer eins, zwei, drei, vier, funf und sechs!...''
Byłem w innym świecie, czułem, że emocje zaraz mnie rozszarpią, eksploduję! Wszystko we mnie buzowało! Podbiegłem w podskokach do jednego końca sceny i zacząłem wywijać biodrami, lekko wypinając się i kołysząc nimi nadal. Było mi już gorąco. W jednej sekundzie znalazłem się przy głośniku na drugim końcu sceny, wszystko wykonywałam w zbyt zawrotnym tempie, żeby samemu połapać się co wyczyniam. Po dłuższej chwili stałem już przy Tomie, patrząc mu wyzywająco w oczy. Nie wiem która z sił szatana wstąpiła we mnie w tamtej chwili, ale nie mogłem się powstrzymać. Przejechałem mu dłonią po barku i zjechałem lekko na brzuch, było mi już na prawdę bardzo gorąco, ale szybko zabrałem rękę i przetransportowałem się na sam przód sceny. Podciągnąłem lekko koszulkę, unosząc sugestywnie jedną brew i pogłaskałem się zmysłowo po tatuażu gwiazdki. Wydawało mi się, że publiczność darła się jeszcze głośniej w tamtym momencie. To będzie długa noc.

***

Było grubo po godzinie 23.00. Gustav, Georg i Tom oczywiście, wszyscy w całym pakiecie siedzieliśmy w małym saloniku wyjętego hotelu. Było trochę alkoholu, papierosów i jakiegoś innego ziółka. Mimo gigantycznego zmęczenia, wszyscy czuli się tak lekko i błogo. Byliśmy zadowoleni. Koncert zdecydowanie nam się udał.
- No chłopaki, co powiecie na grę? - zaproponował Georg.
- Grę? - natychmiastowo odpowiedział Tom.
- Właśnie. Jaką grę? - dopowiedziałem.
- A no, mam takiego pomysła. Mianowicie, zagrajmy tak po męsku w wyzwania. No, pytania też mogą być. - uśmiechnął się, tak jakoś głupawo. Jakby brakowało mu inteligencji.
Rysy Toma lekko stężały, Gustava chyba zamuliło, a ja czekałem aż ktoś odpowie coś sensownego, bo sam nie miałem siły.
- Emmm... To takie trochę staroświeckie. - powiedział sennie Gustav.
- Tak, po męsku? - Tom jakby ożywił się na poprzednie słowa Georga, zupełnie ignorując wypowiedź Gusa.
Georg uśmiechnął się, wziął ze stołu do połowy pełną butelkę jakiegoś trunku i wylał jej zawartość do wielkiej donicy z młodym bambusem, stojącej koło kanapy. Po pokoju rozeszły się tylko ciche i nieprzyjemne pomruki typu: ''Debil'', ''Kretyn'', ''Tępak, jak ten bambus'', ''Cipa, sam bym wypił'' i tym podobne, ale nikt nie chciał zaczynać większych sporów, dlatego na tym tylko się skończyło. Wszyscy byli bardzo zmęczeni i wyczerpani długim koncertem, więc w ciszy obserwowali z niemałym zainteresowaniem poczynanie Georga.
Geo usiadł na dywanie i poklepał oba wolne miejsca obok siebie. Reszta zespołu ociężale podniosła się z kanapy, odkładając swoje papierosy do popielniczki. W końcu wszyscy znaleźli się na dywanie w ciasnym kółeczku.
Gdy siedziałem tak blisko Toma, nagle przypomniałem sobie mój ''problem''. Tom siedział niespokojnie i co chwila wiercił się pukając mnie w żebra łokciem i ocierając kolanem o biodro. Wyłączyłem się na chwilę. Zupełnie nie zwróciłem uwagi kiedy gra się rozpoczęła i dawno już było po ustaleniu zasad. Nic nie słyszałem, nic nie zrozumiałem i nic nie wiedziałem. Byłem teraz tylko Bóg wie gdzie - gdzieś w swoim świecie. Nagle ktoś zaczął szarpać mnie za ramię. To był Gustav.
- Bill, śpiąca królewno! - powiedział podirytowany. - Twoja kolej.
Ocknąłem się i szybko chwyciłem butelkę.
- Ale Bill, co ty robisz?
- Ale co? Bo to kolej moja jest ter... - nie dane mi było dokończyć.
- Ale po co w łapę bierzesz tą butelkę?
- No bo... - byłem trochę zdezorientowany, nie znałem poza tym zasad.
- Dobra, tracisz kolejkę...- rzucił Tom rozpychając się jeszcze bardziej i popatrzył na Georga.
- Dawaj to zadanie, czubie! - powiedział szybko bliźniak. Widocznie zdążył się już wkręcić do gry i chyba spodobała mu się.
- Czubie? Dobrze. Więc wychyl się przez okno i wydrzyj się na cały głos, że ty, Tom Kaulitz jesteś prawiczkiem i chcesz, żeby jutro opublikowali to w gazetach!
Tom odchylił się do tyłu i wybuchł śmiechem.
- Pojebało cię Georg! - ledwo wydukał nie powstrzymując śmiechu. - Przecież to oczywiste, że tego nie zrobię!
- Ha! Cieniasie! Miało być po MĘSKU. Jak wszystko to wszystko. Czyli poddajesz się? - powiedział Geo z bardzo chytrym uśmieszkiem.
Tom momentalnie podniósł się do siadu i spojrzał na niego hardo.
Zapanowała grobowa cisza a dredziarz bardzo długo wpatrywał się w Georga. Im dłużej to robił, tym kpiący uśmiech  przyjaciela powiększał się coraz bardziej. Z minuty na minutę atmosfera robiła się coraz gęstsza. Rozważałem nawet odejście od tych wariatów, pod pretekstem zmęczenia i bólu głowy, co było prawdą, ale nagle dobitny głos Toma rozdarł ciszę.
- Prędzej bym Billa pocałował. - wyszeptał zimnym tonem.
W tej chwili film mi się urwał. Świat zatrząsł, a ziemia rozstąpiła. Czy ja dobrze słyszałem?! Co?!

***

Dziś bardzo, ale to bardzo króciutko. Jestem padnięta. To był pracowity tydzień.
Jest mi niezmiernie miło z powodu takiej ilości pozytywnych komentarzy! Zaraz zajrzę również na wasze blogi i możecie czekać na rewanżyk :-).Pozdrawiam gorąco i jeszcze raz, BARDZO dziękuję za komentarze. Aż miło :-))!!