czwartek, 7 lutego 2013

Pod Ciężarem Nieba... 07/??

No cóż. Najpierw chwilka wstępu.
Illusion, nie wiem co się stało, ale to dla Ciebie. Nie wiem, czy jeszcze będziesz to czytać... Nic nie wiem. W każdym razie dedykuję to Tobie. Z całego serca Ci współczuję i chociaż tak naprawdę jestem tylko kimś tam, nieznaczącym z internetu, to i tak trzymam za Ciebie kciuki, żeby wszystko Ci się ułożyło i jestem z Tobą.
Chciałabym też dedykować ten odcinek kochanej Czarnej Pe. Naprawdę, nie rozumiem, jak osoba TAKA jak między innymi Ty i wszyscy inni którzy to czytają, mogą tak pozytywnie na to reagować. Na to, czyli to co tutaj zamieszczam xD Poważnie. Ja chyba już nigdy nie przestanę krytykować tego co tu piszę, bo mnie osobiście nie mieści się to w głowie. Beznadzieja, klapa i w ogóle. W każdym razie bardzo się cieszę, że chce Ci się to czytać! :D Dziękuję Ci ;*
Ten odcinek chcę dedykować również dwóm kolejnym kochanym osóbką.
MADZIU! Nie wiem, czy chcę, żebyś to czytała, bo się zapaść można xD Wiesz, że Cię kocham i uwielbiam! Nie wyobrażasz sobie, jak mi się morda śmieje, gdy wchodzę do szkoły i Ciebie widzę! <3 Dedykuję Ci to, bo Ci obiecałam i dlatego, że tolerujesz moje porycie psychiczne i moje załamania nerwowe xD Kochana jesteś!!!
 Czaki. Masz świetnego bloga! Dziękuję, że nie olewasz mnie jak inni i chce Ci się ze mną pisać. Jesteś wspaniała i masz genialną wenę <3, zakochałam się w Twoim blogu! Poważnie! ;*
To chyba tyle. Oczywiście dziękuję jeszcze wszystkim komentującym i tym, którzy po prostu są i zaglądają tu. <3 Jesteście wspaniali!

 ***

Nie wiedziałem, jak pozbierać swoje myśli. Od ostatnich tygodni wszystko się skumulowało. Niby zrozumiałem wszystko, ale kij z tego wyszedł, bo nie rozumiem nic!
Tom patrzył na mnie mniej zdziwionym wzrokiem. Wyglądał raczej na takiego, który teraz już wiedział, że nic mu nie umknie i musi w końcu zdradzić jakiś okropny, ciążący sekret. A może wydawało mi się?
Wziął głęboki oddech i jakby opuścił trochę niżej głowę.
- Bill. Słuchaj mnie.. - urwał krótko.
Aż mi się w żołądku przewróciło. Emocje trochę zmalały, przestałem się trząść i wytarłem pojedyncze łzy.
Tom podniósł się niepewnie z łóżka i stanął na wprost mnie. Podniósł powolnie rękę i przejechał opuszkami palców po moich wargach. Wszystko trwało jakby w zwolnionym tempie. Jego oczy błądziły po mojej twarzy, ale nie potrafiły odnaleźć moich.
- Billy... - szepnął cicho. - Ja... Ja przepraszam ciebie. Nie wiesz nawet jak... Jak trudno to wszystko pogodzić, żeby było dobrze. - jego oczy nagle straciły jakby swój blask. Sylwetka stała się luźna, zrezygnowana. - Przepraszam cię. Chciałem udawać, żeby zapomnieć. Sytuacja w parku dała mi dużo do myślenia...
- Tom, ale to mi nic nie tłumaczy... - wtrąciłem niepewnie i smutno. Na moje serce wpłyną żal i ciężar. Dlaczego nie chce mi powiedzieć? - Tom, powiedz mi, proszę!
- Bill, do cholery, chcesz znać powód mojego dziwnego zachowania? O to ci chodzi? Tak? Proszę bardzo! Kocham cię! - wybuchł nagle. - Oto cały powód! Ja... Ja wiedziałem od początku, że ty, ale, że ja? Nie wiem kiedy to nastąpiło. W tedy w parku... Gdy powiedziałeś mi, że w domu jest mama i ciotka, obudziłem się z transu. Dotarło do mnie nagle, co chcieliśmy robić, co ja chciałem. Z początku było to tylko moje małe wykroczenie. Mówiłem, że nie znałeś mnie od tej strony. Byłem ciekaw, jak to smakuje. Nie chciałem cię skrzywdzić. Byłem ciekaw tylko moich uczuć i doświadczeń. Myślałem tylko o sobie... Nie wiem, kiedy to nastąpiło. Kocham cię Bill... Przez cały ten okres wdałem się tylko w grę pozorów, myślałem, że mi przejdzie...Raz na wozie, raz pod wozem. Najpierw była tylko głupia zabawa. Dwa dni temu, pojawiły się prawdziwe uczucia. Nie wiedziałem, że tak łatwo to na mnie wejdzie... Kocham cię Bill - jego głos załamał się już całkiem. - Wiesz czemu nie mogę tego znieść? - spojrzał centralnie w moje tęczówki. - Świadomość, że tak bardzo grałem na twoich uczuciach, że tak bardzo się z nimi nie liczyłem... Zabija mnie od środka. Jesteś najważniejszą osobą w moim życiu, a ja tylko się bawiłem... Tak późno na to wpadłem, wybacz mi Bill... - jego dłonie zacisnęły się na moich nagich ramionach. - Najpierw prowokowałem, potem odpychałem i udawałem... - spuścił głowę i zacisnął mocno powieki. Niemożliwe... Czy Tom... Płakał?
Spod jego powiek wypłynęła jedna, błyszcząca, przepełniona wyrzutami i nienawiścią łza.
Wmurowało mnie. Te wszystkie słowa... Tak bardzo mnie dotknęły. Ja nadal nie potrafiłem mu nie wybaczyć. Moje serce szalało z rozpaczy.
- Tom... - przymknąłem tylko powieki. Nie wiedziałem, czy to dobry moment.
Wciągnąłem płytko powietrze i zrobiłem mały krok w tył. Powoli zacząłem wycofywać się z jego pokoju. Wszystko trwało w jednym wielkim amoku. Nie zwróciłem uwagi, kiedy obróciłem się do niego plecami i nic nie mówiąc wyszedłem cichutko. Czułem się pusty.
Znalazłem się w moim pokoju i klęczałem przed szafą. Nie miałem pojęcia co się ze mną dzieje. Nie płakałem, nie krzyczałem. Jedyne co czułem, to tylko ten cholerny zawód, i głucha pustka.
 Wyjąłem pierwsze, lepsze ciuchy i wciągnąłem je na prawie nagie ciało. Zszedłem cicho i powoli do drzwi frontowych i ignorując wszystkie dźwięki i głosy dookoła mnie, wyszedłem na zewnątrz.
Rozejrzałem się wokół. Świeże powietrze uderzyło w moją twarz i rozwiało czarne kosmyki na ramiona.
Niebo wyglądało cudownie. Różowo-pomarańczowy kolor przeplatał się z delikatnym fioletem i szarością delikatnie rozpostartych chmur. Muszę wszystko przemyśleć.
Poszedłem prosto przed siebie środkiem ulicy. Mieszkaliśmy w domku na osiedlu małych jednorodzinnych domów. Nic tędy prawie nie jeździło.
Uniosłem głowę trochę wyżej, żeby idąc, móc obserwować to wspaniałe niebo.
Wszystko mnie gryzie. Tom... Jego słowa... Jego wyznanie...
Czułem duży smutek. Mimo tego ciosu, jaki mi zadał, mieszając mi w głowie i wykorzystując, ja i tak nie umiem go znienawidzić. To był mój największy problem. Tak bardzo chciałbym... Żeby chociaż raz znalazł się w tak paskudnej i wyciskającej niepewności w jakiej on mnie ciągle trzymał. Mimo wszystko, moje uczucia nie chcą się zmienić... Kocham go, a on o tym wiedział. Tak po prostu się mną bawił? Mój Tom?
Rozejrzałem się jeszcze i postanowiłem, że dziś nie chcę wracać do domu na noc, muszę się zabawić. Mam wszystkiego dosyć.

***

Był już wieczór. Pokrzątałem się po mieście i w końcu trafiłem do niewielkiego klubu na skraju Magdeburga.
Kiedy wszedłem do środka, od razu uderzył we mnie wielki zaduch pomieszany z alkoholem i papierosami.
Mmmm... Tak. Dziś ostro zaszaleję.
Przepchnąłem się przez tłumy do baru i od razu zamówiłem sobie kolejkę. Co jak co, ale ja nie mam ochoty pamiętać już o tym dniu. Muszę się wyluzować.
Po około godzinie, już odpłynąłem. Ostatnie co utkwiło mi w pamięci to to, że wylądowałem w samych majtkach na rurze.

5 komentarzy:

  1. Genialnie piszesz, bardzo mi się podoba.
    Świetnie piszesz, naprwdę <333
    :*

    OdpowiedzUsuń
  2. JENY!!! DZIĘKI ZA DEDYKACJĘ <33
    KOCHAM CIĘ SERIO ;**
    I SUPER PISZESZ :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojoj! *.* Ha! To chyba moja pierwsza dedykacja! Ach! Przynajmniej tak mi się wydaje. Dziękuję! ;* Nie mam zamiaru Cię olewać! A jak jeszcze raz usłyszę, że nie umiesz pisać, to nie wiem, co Ci zrobię!

    OdpowiedzUsuń
  4. HAHAHAHAHAHAHAHA W SAMYCH MAJTKACH NA RURZE! chcę to widzieć! Boze blagam hahaha ! <3 Najlepsza końcówka na świecie ! <3 i tak miedzy Bogiem a prawda to tylko sioe wkurzylam to dzis czytając. Czemu on do cholery uciekl?;/ skoro Tom juz mu wyznal milosc - cos na co Bill liczyl to gdy w koncu sprawa jasna i klarowna Bill ucieka. no what the hell?!

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję za dedykację, kochana Unen ♥
    Naprawdę, nie wątp w siebie i twój talent. Piszesz naprawdę, naprawdę bardzo dobrze i nie zanudzasz. Uwierz w to w końcu. ^^
    Wyznanie Toma było słodkie i cholernie piękne... Szkoda, że Bill "uciekł". Ale go rozumiem... chyba postąpiłabym podobnie w takiej sytuacji.
    Ale końcówka... wow. Będzie miał przesrane, coś czuję... o.O Genialne. :D
    Pozdrawiam i życzę weny, Unen :*
    I zapamiętaj sobie, że piszsz bardzo dobrze. Ciekawie.

    OdpowiedzUsuń